Siatkarska wojna w Warszawie zakończona zwycięstwem gospodarzy

Rywale częstochowskiego AZS-u przed spotkaniem zajmowali pierwsze miejsce w tabeli grupy B po zwycięskim w trzech setach meczu z Karpatami Krosno. Od wyniku piątkowego pojedynku zależało więc, czy w kolejnej fazie zmagań biało-zieloni trafią na teoretycznie słabszego przeciwnika.

 

Spotkanie rozpoczęło się od zagrywki przyjmującego Legii Szymona Pałki, która poskutkowała pierwszą dłuższą akcją, zakończoną przez blok-aut dla AZS-u. Od początku mecz zapowiadał się nie mniej emocjonujący niż czwartkowy pojedynek z Karpatami Krosno. Akcje były długie, obrony waleczne, a atakujący nie wstrzymywali ręki. Częstochowianie utrzymywali niewielką przewagę do momentu zablokowania Wojciecha Ferensa, a następnie Tomasz Obuchowicz dołożył punkt z zagrywki (7:7). Wynik cały czas oscylował wokół remisu, jednak to Wojskowi cały czas byli trochę bliżej wygranej (12:10). Odsłona rozpoczęła się na nowo po udanym ataku częstochowian (14:14). Biało-zielonym udało się delikatnie odskoczyć dopiero przy stanie 16:18 i w tym samym momencie trener gospodarzy Mateusz Mielnik poprosił o czas. Niestety, Legii udało się dość szybko odrobić straty i chwilę później to Wojciech Pudo zażądał przerwy (20:19). Nie pomogło to jednak Akademikom, po przerwie biało-zieloni stracili cztery kolejne oczka. (24:19). Częstochowianom nie udało się znaleźć sposobu na arcytrudne zagrywki rywala. Dodatkowo przy pierwszej piłce setowej dla Legii błąd w ataku popełnił Czyżyk, co skończyło tę część spotkania (25:19).

W drugi set ponownie obie drużyny weszły z pełną parą (3:3), lecz lepszą postawę w obronie i bloku prezentowali warszawianie, co zresztą miało miejsce również w poprzednim secie. Mimo to nie udało im się wypracować większej przewagi, tablica wyników najczęściej pokazywała remis (10:10). Następnie miała miejsce jedna z najdłuższych i najbardziej efektownych akcji meczu, która na szczęście skończyła się szczęśliwie dla AZS-u (10:12). Chwilę później częstochowianie dołożyli jeszcze punktowy blok i trener wojskowych poprosił o czas. Mocne zagrywki Wojciecha Ferensa pozwoliły na wypracowanie pierwszej większej przewagi w tym secie (11:14), którą udało się później dodatkowo powiększyć dzięki pojawieniu się Damiana Zygmunta w polu serwisowym (11:16). Na boisku robiło się coraz bardziej nerwowo, sędzia był zmuszony pokazać żółtą kartkę jednemu z zawodników Legii Warszawa. Nie wybiło to jednak gospodarzy z rytmu – po asie serwisowym Bartosza Stępnia i błędzie dotknięcia siatki u Akademików udało im się odrobić trzy punkty. Pomimo sporej przewagi biało-zielonych końcówka tego seta zapowiadała się bardzo wyrównanie (19:20). Okazało się, że Legioniści zachowali więcej zimnej krwi i po asie serwisowym Pałki oraz zablokowaniu Wojciecha Ferensa, i przez chwilę warszawianie byli bliżej wygrania drugiego seta (22:21). Po dwóch zepsutych zagrywkach po obu stronach było już jasne, że set skończy się na przewagi (24:24). Gospodarze mieli już setball w górze, lecz w tym momencie częstochowianie postawili skuteczny blok, a Michał Nowakowski swoją zagrywką dał pierwszą piłkę setową AZS-owi. Nie dało się jej jednak wykorzystać. Co więcej, przy stanie 27:27 błąd popełnił Wojciech Ferens, co dało piłkę setową Wojskowym. Tym z kolei udało się wykorzystać sytuację i po skutecznym bloku brakowało im tylko jednego seta do zwycięstwa w całym meczu (29:27).

Częstochowianie jednak nie zamierzali się poddawać i mocno otworzyli set numer trzy (2:6), od razu o czas poprosił Mateusz Mielnik. Po czasie przewaga Akademików tylko urosła. Przy stanie 3:8 w polu serwisowym stanął Bartosz Stępień, który pomógł swojej drużynie odrobić kilka punktów. Pomimo to to nadal biało-zieloni dominowali w tej fazie spotkania (6:11). Legioniści nie zamierzali się jednak poddać i sukcesywnie nadrabiali straty do stanu 10:12, ponownie w polu serwisowym brylował Szymon Pałka. Po czasie wziętym przez Wojciecha Pudo Akademikom udało się wyjść z niewygodnego ustawienia (10:14). Kolejna długa akcja została dość niespodziewanie skończona przez Michała Nowakowskiego, który przebił piłkę palcami, co zaskoczyło rywali (10:15). Utrzymanie przewagi przez AZS wymagało niewiarygodnego wysiłku, bo podopieczni Mielnika wykorzystywali każdą okazję (14:16). Po dwóch kolejnych udanych akcjach ponownie o czas poprosił trener stołecznych zawodników. W ostatnią fazę seta AZS wchodził ze sporą przewagą (15:19), która dość szybko została nadrobiona przez przeciwników (18:19), czego nie zignorował trener Pudo. Najwidoczniej pomogło to Akademikom, bo chwilę później ponownie byli bliżej przedłużenia rywalizacji (19:22). Przy stanie 21:23 w miejsce Mikołaja Sarneckiego pojawił się Jędrzej Bąkiewicz jako zmiana zadaniowa, która jednak nie przyniosła powodzenia. W następnej akcji przy zagrywce pomylił się również Żakieta i AZS miał pierwszą piłkę setową (22:24). Niestety, ten set również miał zakończyć się na przewagi (24:24). Po błędzie biało-zielonych karta się odwróciła i to Legia miała szansę na zakończenie meczu (25:24). Nie była to jednak szansa ostatnia, od tego momentu drużyny grały punkt za punkt. Chwilę później AZS ponownie miał piłkę setową (26:27), lecz w tej akcji Ferensowi nie udało się pokonać warszawskiego bloku. W tak nerwowej końcówce po obu stronach można było obserwować zarówno proste błędy, jak i akcje godne I ligi. Następnej piłki setowej AZS nie wypuścił już jednak z rąk. Akademikom po niezwykle emocjonującym secie udało się przedłużyć rywalizację (28:30).

Uskrzydleni zwycięstwem biało-zieloni dobrze rozpoczęli czwarty set (2:5) i już na samym jego początku trener Mielnik poprosił o czas. Gospodarze nie mieli zamiaru doprowadzić do tie-breaka i szybko zmniejszyli przewagę (5:6). Wynik przez chwilę oscylował wokół remisu, aż do momentu, w którym na zagrywce pojawił się Wojciech Ferens i AZS odskoczył rywalom na cztery oczka (9:13). Mateusz Mielnik już na tym etapie wykorzystał drugą przerwę. Akademicy nie zwalniali tempa. Tym razem dobre zagrywki zaprezentował środkowy Damian Zygmunt. Przy stanie 13:16 kolejną żółtą kartkę za przedłużanie przerwy między akcjami otrzymali gospodarze. Przerwa jednak nie wpłynęła na koncentrację Akademików, którzy w ostatnią fazę meczu wkroczyli z przewagą pięciu punktów (15:20). Przy gnieździe sędziowskim ponownie zrobiło się gorąco, tym razem to zawodnik AZS-u Michał Nowakowski zobaczył żółtą kartkę. Gospodarze odrobili dwa punkty, Wojciech Pudo, nie chcąc ryzykować utraty przewagi, poprosił o czas. Akademikom ponownie udało się odskoczyć (17:22), lecz warszawianie nadal gonili wynik (20:23). Trener Wojciech Pudo ponownie zażądał czasu dla swoich podopiecznych. Decyzja okazała się być słuszna, ponieważ biało-zieloni już nie pozwolili sobie na stracenie punktów. Obie drużyny były tak samo bliskie zwycięstwa.  

Decydujący set rozpoczął się od wyrównanej gry obu drużyn. Po zawodnikach praktycznie nie było widać zmęczenia wywołanego długim i intensywnym meczem, gra wciąż cieszyła oko widza. Legia trochę odskoczyła częstochowianom (4:2), a jeszcze bardziej niebezpiecznie zrobiło się, gdy atakujący Sarnecki na skutek upadku doznał kontuzji i musiał opuścić boisko. Przy stanie 6:3 o czas poprosił trener częstochowian. Niestety nie przeszkodziło to Legii powiększyć przewagi (8:4). Akademicy nie tracili zimnej krwi i udało im się nadrobić część strat (10:8). Zawodnicy fundowali niesamowite widowisko, jednak to gospodarze cały czas bliżej zwycięstwa w całym meczu. Przy stanie 13:10 szkoleniowiec częstochowian poprosił o drugą przerwę. Straty były jednak zbyt duże i chwilę później Legia Warszawa miała do wykorzystania trzy piłki meczowe (14:11). Przy drugiej z nich Wojciech Ferens posłał zagrywkę w siatkę (15:12).

AZS Częstochowa zajął drugie miejsce w grupie B turnieju finałowego o I ligę mężczyzn. W związku z tym już 1 maja o godzinie 16:00 rozpocznie mecz ze zwycięzcą grupy A – Chrobrym Głogów. Mecz będzie można obejrzeć w serwisie YouTube na kanale PilkaSiatkowaCom.

Legia Warszawa – Eco-Team AZS Stoelzle Częstochowa  3:2  (25:19, 29:27, 28:30,21:25  )

MVP: Bartosz Tomczak

cz.info.pl, Natalia Kozieł