Historie Jarosława Kapsy. Opowieść 14

GANGSTER Z WIELKOMŁYNÓW - W regionie częstochowskim urodził się jeden z najsłynniejszych gangsterów amerykańskich, księgowy i prawa ręka Al Capone – Abram „Alex” Sycowski. Przestępczość też była pewną ścieżką kariery, ucieczka od biedy zaniedbanych sztetl (miasteczek).


Wielgomłyny, miasteczko miedzy Żytnem a Przedborzem, znane są z barokowej perełki: klasztoru O. Paulinów. Sama miejscowość, podobnie jak i Przedbórz lub Żytno, daleka jest od atrakcyjności. Sto lat temu była to przygnębiająca dziura, ożywiająca się podczas kościelnych odpustów. Kilkanaście rodzin żydowskich pieczołowicie tłukło biedę usiłując z handlu i rzemiosła wycisnąć jakieś grosze na minimum przeżycia.

Stary Sycowski był podobno cenionym felczerem, takim, który złamaną rękę złoży, zęba wyrwie a i koniowi pomóc potrafi. O jego synu Abramie wiadomo było tu tylko tyle, że urodził się 13 lipca 1892 r ( tak zapisano w księgach metrykalnych). Gdy dziecko miało 6 lat, a więc w 1898 r , wysłane zostało do Stanów Zjednoczonych.  

Mniej więcej, w tym samym czasie, z Działoszyc wyjechała do Stanów rodzina Kapsów ( Kobzów, Kabzów, w zależności jak się komuś chciało zapisać). Na obczyźnie ich nazwisko zmieniło się w łatwiej przyswajalne: Cobb. W rodzinnym  miasteczku, pod opieką miejscowego zegarmistrza Woźniakowskiego, pozostawili kilkuletnie dziecko: mojego dziadka. To wspólne doświadczenie  sprawia, że próbuję wyobrazić sobie los młodego Abrama. Podróż furmanką przez herbską granicę, potem pociągami do Hamburga. Być może Sycowscy opłacili się jednej z wielu firm organizujących emigrację; ta już zadbała o wszystko, o paszport, bilet III klasy w pociągu, miejsce w ładowniach statku linii Cunard ...Gdy człowiek wyrywa się z małego miasteczka, cały ogłupiały, potrzebuje prowadzenie za rękę..., tym bardziej, że liczy sobie dopiero sześć lat.

Ellis Island, przymusowa kwarantanna, kąpiele i strzyżenie, by wraz z polskim wszami nie zawlec do Nowego Świata, rosyjskiego tyfusu.  Chicago, największa rzeźnia świata, smród ton odchodów bydlęcych, krwi i gnijącego mięsa. Miliony szczurów żerujących na odpadkach, w koegzystencji z nimi szlumsy zamieszkałe przez wielojęzyczną rzeszę przybyłych z całego świata imigrantów. Tu nie ma naturalnego oparcia w rodzinie, brak solidarnej wspólnoty sąsiedzkiej; rabin i ksiądz to obcy, trudno zaufać ich słowom głoszonym w niezrozumiałym języku. Państwo odczuwalne było w postaci irlandzkich policjantów, słynących z brutalności „nietykalnych”.

Gangi tworzyły się według podziałów językowych. Najsilniejsze, mające nieformalne oparcie w policji, były irlandzkie. Na marginesie, na samym dole społecznej hierarchii, skazane na pogardliwe wyniszczenie, były gangi żydowskie i południowo-włoskie. Dla starych, protestanckich WASP, obywateli USA, chałaciarstwo ze szlumsów, czy katolickie wieśniaki z Sycylii, to egzotyka, mową i zwyczajem nie różniąca się od zwierząt. Trzeba było przyswoić umiejętność przetrwania, trzeba było wyraźnie świat podzielić na swój i obcy, nauczyć się z całą brutalnością walczyć o byt, by z niebytu stać się kimś. Pomocne  stało się szaleństwo WASP-ów ( białych, anglo-saskich protestantów) wprowadzających prohibicję i walczących z hazardem; a, przy tym, nie odmawiających sobie prawa do szklaneczki whisky i partyjki pokera.

Można dowodzić, że Żydzi i południowi Włosi mieli przemyt we krwi. Przez ponad 100 lat przemyt na podzielonych ziemiach polski organizowali i finansowali żydowscy procederzyści; z tego żyły rodziny w Częstochowie, Łodzi, w Krzepicach i Sosnowcu. Słowo zastępowało weksel, inwencja  tworzyła wciąż nowe technologie przerzucania towaru przez granicę. To doświadczenie znakomicie sprawdzało się, gdy przyszło organizować przemyt z Kanady do Stanów, gdy przez Wielkie Jeziora  płynęły hektolitry zakazanej whisky.

kapsa sycowski abram

Syn felczera z Wielgomłynów, dzięki tej umiejętności przenoszenia wzorów z herbskiej granicy, stał się szanowanym kupcem. Pozycję wzmocnił wchodząc w alians z neapolitańczykimi; oni dawali ochronę i gwarantowali zbyt produktu. Z czasem stanie się „mózgiem” Al Capone, organizatorem dla niego przemytu. Chicago było i jest polskim miastem. W tym samym okresie najniebezpieczniejszym przeciwnikiem „człowieka z blizną” był także emigrant z ziem polskich Hymie Weiss ( Henryk Wojciechowski). W odróżnieniu od Sycowskiego był on gorliwym katolikiem, nie opuszczającym żadnej niedzielnej mszy, a przy tym patologicznym mordercą w  irlandzkim gangu O,Baniona i Bugsy Morana.  Hymie Weissa zastrzelono w 1926, trzy lata później oburzenie spowodowane masakrą w dniu św. Walentego spowodowało upadek Al Capone.

Czy do tego upadku przyczynił się Sycowski, sprzedając FBI informacje o dochodach swojego bossa ? Tego nie wiadomo. Zagrożony aresztowaniem oraz, co gorsze, zabójstwem przez ludzi Bugsy Morana, Sycowski wraca do Europy. Próbuje wrócić do Polski, gdzie cieszy się sławą aktora amerykańskiej kariery: od pucybuta do milionera. Władze niepodległej Polski nie podzielają jednak tego uznania, mają dosyć swoich żydowskich gangsterów wyrastających na kryzysowym podglebiu. Bezceremonialnie wyrzucają Sycowskiego z Polski, jako nie mile widzianego cudzoziemca.

Były chicagowski gangster trafia do Paryża. Więdnąca w dekadencji była stolica świata była oazą różnorodnych indywiduum: amerykańskich pisarzy, byłej rosyjskiej arystokracji, masonów i teozofów, utracjuszy i groszorobów. Podobno, bo dowody były zbyt słabe by przekonać wymiar sprawiedliwości, Sycowski zorganizował w Paryżu sieć dystrybucji opium i morfiny. W każdym razie syn felczera z Wielgomłynów musi znikać. Zatrzymany zostaje w 1935 r w Wiedniu. Jak donosi prasa ma przy sobie ok 7 tys dolarów, 900 franków, wartą 14 tys dolarów biżuterię i kilka paszportów na różne nazwiska. Za owe paszporty i posługiwanie się fałszywym nazwiskiem został skazany,  siedem miesięcy spędził w austriackim więzieniu. Obserwować mógł z tego miejsca  jak na ulicach Wiednia austrofaszyści bili socjaldemokratów i proniemieckich nazistów. Wiedeń w latach 30-tych był miastem przewyższającym skalą ulicznej przemocy Chicago w czasach Al Capone.

Z Austrii, po zwolnieniu, Sycowski próbuje się przenieść do Rumunii. Tam też nie lubili żydowskich gangsterów; też więc spotkała go nieprzyjemność deportacji. Raz jeszcze Paryż i brawurowe oszustwo, wyłudzenie od belgijskiego hrabiego 1 300 tys franków. Z tym kapitałem gangster przybywa do Wolnego Miasta Gdańska.

Jak podaje „Głos Poranny” nr 45 z 1937 r, w korespondencji własnej z dnia 13 lutego: „ w jednym z hoteli gdańskich władze policyjne dokonały sensacyjnego aresztowania wspólnika Al Caponea,  osławionego bandyty amerykańskiego Aleksandra Sycowskiego.(...) Policji gdańskiej Sycowski podał swój życiorys, obfitujący w sensacyjne momenty. Opuścił on dom rodzinny w wieku już w 6 roku życia i wyjechał do Hamburga, a wreszcie do Ameryki. Z pucybuta doszedł do stanowiska kierowniczego pewnego przedsiębiorstwa handlowego i tam zapoznał się z przywódcą gangsterów Al Caponem. Ponieważ „Kid Tiger” obiecywał mu królewskie wynagrodzenie, Sycowski przyjął stanowisko kasjera bandy i głównego kierownika szmuglu spirytusem”. „Głos ..” opisał opowieść bandyty o próbach osiedlenia się w różnych krajach Europy. Opowieść kończy się wyznaniem, że ze zgromadzonym kapitałem Sycowski wrócił do Gdańska „gdzie chciał wydać swoje pamiętniki”.

Niestety pamiętniki się nie ukazały, a los Sycowskiego stał się nieznanym. W tym samym numerze łódzkiego dziennika czytamy także korespondencję własną o bombardowanym Madrycie. Depesze agencyjne donoszą o proteście Niemiec przeciw mowie wojewody Grażyńskiego oraz o aresztowaniu szefa GPU w ZSRR Henryka Jagody. W Polsce odbywał się wielki proces sprawców ekscesów antyżydowskich w Wysokiej Mazowieckiej, a w Warszawie zjazd Stronnictwa Narodowego z udziałem Romana Dmowskiego. W Monte Cassino wybranka króla Anglii Edwarda VII, nazywana „brunetką z Baltimore” miss Simpson wygrała w ruletkę 50 tys franków...

W natłoku takich sensacji, w obecności tak wielkich gangsterów europejskich jak Hitler czy Stalin, los Żyda z Wielgomłynów przestał interesować czytelników prasy.

dla cz.info.pl Jarosław Kapsa