Historie Jarosława Kapsy. Opowieść 18

NEW AGE W STYLU RETRO - Częstochowa, według spisu z 1937 r liczyła 133 245 mieszkańców, w tym tradycyjnie więcej kobiet – 71192 – niż mężczyzn:62 053. Najważniejsze, dla lokalnego samopoczucia, że w liczbie mieszkańców wyprzedziliśmy Katowice: 132 026. Nasze miasto było siódmym w Polsce, po Warszawie, Łodzi, Poznaniu, Lwowie, Wilnie i Krakowie.

Było też jednym z pierwszych miast uznanym rozporządzeniem Rady Ministrów z kwietnia 1928 starostwem grodzkim; do tej rangi podniesiono wówczas: Białystok, Lublin, Sosnowiec, Łódź, Wilno i Częstochowę. Do pełni szczęścia związanego z byciem metropolią brakowało nam dwóch elementów: wyższej uczelni i masonerii.

Owszem, z Częstochową powiązani byli wielcy polscy masoni. Przed I wojną światową aktywnym w naszym mieście był działacz PPS ps. „Leonard” Mieczysław Michałowicz, znakomity lekarz pediatra i wielki mistrz Loży Narodowej. W tym samym okresie znanym z udziału w wielu częstochowskich inicjatywach społecznych był, współtwórca polskiej obiedencji inż Kazimierz Pawłowicz. Niestety (dla niektórych na szczęście) tradycje wyznaczane aktywnością tych wielkich postaci, nie zaowocowały po wojnie wystarczająco silnym środowiskiem, by stworzyć samodzielną lożę. Takowa powstała po sąsiedzku w Zagłębiu, z inicjatyw masońskich i paramasońskich znane też były Katowice.

Z masonierią polską, podobnie jak z szeregiem innych zjawisk społecznych w naszej historii, było tak, że nie sposób się zmierzyć prostymi słowy. Samoorganizacja społeczna w okresie zaborów wymagała form niejawnych, wzorce wolnomularskie były stosowane przez różne środowiska, w tym zwłaszcza Ligę Polską i jej następczynie Ligę Narodową. Większość  młodej inteligencji przed I wojną światową przeszła przez „paramasońską” organizację „Zet” ( inicjowana przez Ligę Narodową konspiracja młodzieży szkolnej). Jednak, zanim z oburzeniem dostrzeżemy tu rolę Romana Dmowskiego, przyjąć musimy do wiadomości, że ojcem chrzestnym formalnej masonerii był Józef Piłsudski. Zaczęło się, przy tym, jak to u nas od literatury; kręgi niepokornej inteligencji oczarował opis obrządku wolnomularskiego w „Popiołach” Żeromskiego i tradycje przedstawione przez Szymona Aszkenazego w „Walerianie Łukasińskim”. Szwagier Żeromskiego, opisany przez niego jako Doktor Judym, Rafał Radziwiłowicz, podejmując ideę tworzenia ( odtwarzania) polskiej masonerii, pierwsze swoje kroki skierował do – uznanego jako autorytet – Piłsudskiego. Radziwiłowicz był z Komendantem w bliskich kontaktach, pomógł Piłsudskiemu w realizacji „szalonego” planu ucieczki z carskiego więzienia. Piłsudski sam do masonerii nie wstąpił, z litewską nieufnością bał się wykorzystania przez obce sfery; ale pomysł pobłogosławił i zgodził się na udział w lożach swoich zaufanych. Była to między wygaszoną rewoltą 1905 r a I wojną światową, doskonała płaszczyzna kontynuowania „pracy dla Polski”.

Nie rozwijając dalszej historii ruchu masońskiego w II Rzeczpospolitej ( odsyłam do książki Ludwika Hassa)  stwierdzić jedynie możemy, że siła tej organizacji wynikała ze związków z Piłsudskim. Likwidacja, formalny zakaz tworzenia i uczestnictwa w lożach wprowadzony dekretem Prezydenta RP Ignacego Mościckiego, była wynikiem swoistych rozgrywek w obozie sanacji.

Inicjatorem akcji antymasońskiej był poseł Wacław Budzyński. Postać to była barwna, podwładny częstochowskiego bohatera Gustawa Orlicz-Dreszera w legionowych ułanach i w I Pułku Szwoleżerów; bliski kolega Wieniawy, Beliny Prażmowskiego i innych gwiazd z piłsudczykowskiej plejady. Budzyński. W odróżnieniu od przyjaciół, kariery w wojsku nie zrobił, próbował sił jako dziennikarz, wydawca prasy, aranżer teatrów. Kilka lat spędził na emigracji we Francji, Hiszpanii, w krajach Ameryki Południowej. Po powrocie, w 1935 r został wybrany posłem z listy BBWR. W tych samych wyborach, z tej samej listy, senatorem został wspomniany wielki „częstochowianin”, Mieczysław Michałowicz. Ponieważ BBWR tworzyli socjaliści i konserwatyści, radykalni ludowcy i wielcy właściciele ziemscy, związkowcy i fabrykanci; nie powinno dziwić towarzystwo masonów i antymasonów.  Budzyński był jednak nadzwyczaj sprawnym fanatykiem, dysponującym ogromną wiedzą. Potrafił twórczo rozwijać nowoczesne formy public relation: zorganizował stałą współpracę z izbą wydawców gazet, przekazując im smakowite kąski informacyjne. W efekcie żadne publikacje endecji, żadne wystąpienia kapłanów Kościoła, nawet kampanie medialne „Małego Dziennika”, nie zaszkodziły opinii polskiej masonerii w takim stopniu jak ta fanatyczna walka byłego legionowego ułana. Zabity przez NKWD w 1940 r Wacław Budzyński spoczywa dziś, prawdopodobnie, w wielkiej mogile w Kuropatach pod Mińskiem. Byłoby nieuczciwą przesadą łączyć jego męczeńską śmierć z sugestiami „zemsty masonów”; stalinowscy kaci niszcząc polską inteligencję masonów też nie oszczędzali.

Używając określenia „mason” „wolnomularz” w stosunku do okresu międzywojennego błądzi się w swoistej mgle pojęciowej. Dogodnie byłoby to określenie zachować tylko dla osób wtajemniczonych w formalnych lożach podporządkowanych uznanym organizacjom skupionym  w Wielkiej Loży Narodowej afiliowanej przy międzynarodowym stowarzyszeniu masońskim AMI . Nie jest to takie proste: lata dwudzieste i trzydzieste XX w., to okres  podobnego postmodernizmu jaki i obecne dostrzegamy. Być może nawet ówczesne życie było pod tym względem bogatsze: ezoteryzm, okultyzm, teozofia, rozmaite symboliczne organizacje niejawne, równie rozmaite formy budowania nowych wyznań czy wierzeń. Tak jak i obecnie nie sposób było tu posługiwać się podziałami politycznymi. Część naszej skrajnej prawicy szukało swoich odniesień w przywracaniu  „wiary przodków” wymyślając mitologie słowiańską. Identyczne poszukiwania – Związek Thule – owocowały w Niemczech „biblią” o „Micie XX wieku” Rosenberga, a w dalszej kolejności tworzeniem nazizmu. Modne było też szukanie inspiracji w hinduskim buddyzmie. Tu zwłaszcza niezwykła rolę odgrywała „egeria” i przyjaciółka Piłsudskiego Wanda Dynowska. Organizatorka służby kurierskiej w POW, „konspiratorka” przygotowująca przewrót majowy, zafascynowana nowymi prądami tworzyła w Polsce w 1919 r towarzystwo teozoficzne. Teozofia stała się lepiszczem powstającej masońskiej ( czy paramasońskiej) organizacji „Droit Humane”, której męskim liderem był gen. Karaszewicz-Tokarzewski, a jednym z wtajemniczonych pedagog Janusz Korczak. Ostatecznie fascynacja Wschodem spowodowała, że Dynowska wyjechała do Indii, wstąpiła do aśramu, przybrawszy imię Umadevi ( świetlista dusza). Współpracowała z Mahatmą Ghandi, stając się nieformalnym ambasadorem wzajemnych polsko-indyjskich związków kulturowych. 

Wanda Dynowska wyznaczał wyższy poziom  postmodernistycznych fascynacji. Niższe opisywała w tonie sensacji  prasa brukowa, odnaleźć można tego obrazy w literaturze popularnej ( Choromański, Dołęga Mostowicz). Nie były wymysłem ani mistyczne orgie z kart „Nikodema Dyzmy”, ani prorocy z półświatka znani z „Doktora Murka”. Głośną postacią był Czesław Czyński  , okultysta, określający siebie jako Punar Bhawa. Sławę zdobył w końcu XIX w; w 1894 został oskarżony i skazany na trzy lata za uwiedzenie z pomocą hipnozy baronowej Zedlitz. W 1910 r stał się inicjatorem i przedstawicielem w Rosji i Polsce Zakonu Martynistów, tworząc Wielką Narodową Lożę Zakonu Świątyń Wschodu. W 1926 r został z Zakonu Martynistów wykluczony, powołał własny Zakon Białego Wschodu. Z tym Zakonem wiązały się dziwne historie, w kilku wypadkach kończące się tajemniczymi samobójstwami. Głośnym skandalem było wydarzenie z maja 1934 r. Pod nieobecność męża pani Ewarysta Mejer zaprosiła do swojego mieszkania w Warszawie na ul. Marszałkowskiej 48 dwie młode mężatki i trójkę równie młodych ludzi. Ta wspólna zabawa zakończyła się samobójstwem jednego z gości, oficera pułku ułanów Stanisława Uchnasta. Głośny skandal, rozwody...i w tle tego policja ujawniała rzeczywisty charakter spotkania: odprawianą mszę satanistyczną. Ślady, nie tylko w tym przypadku, prowadziły do guru Punar Bhawy ( Czesława Czyńskiego ). Był więc  ten okultysta poprzednikiem naszego Nergala.

Nic dziwnego, że tego typu sensacje budowały niechętny stosunek ludzi do wszystkich form masonerii i paramasonerii. Objawiało się to różnie. W sierpniu 1928 r w Częstochowie w remizie Straży Ogniowej na ul. Strażackiej jedno z żydowskich stowarzyszeń kulturalnych zorganizowało otwarty odczyt o tematyce bibilijnej. Obecny na odczycie tłumek częstochowian ( zwłaszcza częstochowianek) nie mógł pogodzić się z modernistycznym potraktowaniem Pisma Świętego. Doszło najpierw do werbalnych protestów, a potem do pobicia organizatorów i prelegenta.

Od masona też wyzywała społeczność Koniecpola w marcu 1937 r miejscowego kierownika szkoły. Postępowanie kierownika doprowadziło do strajku uczniów i buntu rodziców. Rodzice zarzucali mu, że zakazuje chodzenia do Kościoła, propaguje komunizm i inne „niemoralne czyny”, uczniowie wskazywali na brutalność postępowania; jednego z chłopców nauczyciel pobił i zrzucił ze schodów. Nauczyciel uchodził za „nietykalnego”, bo był działaczem ZNP; dopiero kilku dniowy protest kilkuset rodziców doprowadził do jego odwołania.

Postęp zatem wykluwał się w Częstochowie z poważnymi oporami. Nie oznaczało to jednak zamykania się przed światem. Z prawdziwym żalem  żegnała Częstochowa w listopadzie 1937 r Michalinę Isaakową, przyrodniczkę z Zawiercia. Jej mąż Juliusz Isaak, grawer z zakładów metalowych „Zawiercie”, podbił serca częstochowian prezentując na wystawie 1909 r kolekcję motyli z różnych egzotycznych krajów. W ślady zmarłego w 1923 r męża poszła Michalina, uczestnicząc w wielu odkrywczych wyprawach; w tym w 1926 do tajemniczych krain Amazonii. Isaakowie zgromadzili kolekcję motyli uznawaną za największą w Europie. Michalina zginęła wierna swej pasji, gdy przecierała nieznane szlaki na rzeką Ukajali...Była ta zapomniana mieszczka z Zawiercia prekursorką Arkadego Fiedlera, Stanisława Szwarca – Bronikowskiego, Tony Halika czy Wojciecha Cejrowskiego...

Postmodernizm z pierwszej połowy XX w miał więc bardzo współczesne oblicze. Nawet nazwa New Age, upowszechniła się wtedy; taki tytuł nosiło „kultowe” pismo amerykańskiej Loży Wolnomularskiej.

dla cz.info.pl Jarosław Kapsa