AmperA o ich „muzyce drogi”

AmperA, którą łączy wspólna pasja do tworzenia dźwięków, to grupa zapaleńców, eksperymentująca muzycznie dopiero od roku.

Właśnie wydali swój debiutancki krążek Trip, na który składa się  piętnaście utworów, melancholijną nutą wprowadzających w  klimat podróży. Rozpocznijmy muzyczną wędrówkę z wokalistą JACKiem (Kubą Bociągą), gitarzystami, czyli KASĄ (Marcinem Dawidowskim) i RAVem (Rafałem Ociepą) oraz NAZGULem (Mateuszem Nienartowiczem), grającym na cajonie, djembe i instrumentach perkusyjnych.

Zacznijmy od początku. Opowiedzcie nam, jak się zaczęła Wasza muzyczna przygoda.
RAV
: Założyłem zespół AmperA razem z Kasą. Graliśmy wcześniej w mocno czaderskiej kapeli Makle Kfuckle z Częstochowy.

Chcieliśmy stworzyć coś innego, coś co nie będzie ścianą dźwięków tylko czymś innym, bardziej osobistym. Kiedy do składu dołączył Jack ze swoim melodyjnym głosem oraz Nazgul ze swoim temperamentem perkusyjnym AmperA stała się niemalże jednym ciałem.

KASA: Z perspektywy ponad roku naszej działalności nie żałujemy niczego. Tym bardziej że w tym składzie coraz lepiej się rozumiemy i pozwalamy sobie coraz częściej na przeniesienie naszej muzyki z poziomu techniki na poziom uczuć. Wydaje mi się, że ludzie nie chcą usłyszeć kolejnego perfekcyjnie grającego gitarzystę czy wokalistę o doskonałym brzemieniu głosu. Oni chcą czegoś innego – chcą coś poczuć. Staramy się stworzyć dla nich ten ulotny klimat.

Ciekawy początek… Później też było nietuzinkowo, prawda?
RAV
: Na początku przez krótki czas szukaliśmy swojego stylu w dźwiękach rockowych. Mieliśmy typowy skład zespołu : perkusję, na której bębniła Monika Waligóra, gitarę basową, solową i oczywiście wokal. Przez krótki czas mieliśmy dwóch wokalistów. Nagraliśmy nawet oficjalny hymn Częstochowy na Euro 2012: Częstochowska Forza. Na szczęście nasza muzyczna ścieżka potoczyła się innymi torami, zdecydowaliśmy się na maksimum wrażliwości – rocka. Akustycznego rocka. Ja zmieniłem gitarę basową na gitarę akustyczną, a miejsce Moniki, która niestety wyjechała do Krakowa, zajął Nazgul i w takim składzie czujemy się najlepiej.

Jesteście zgraną ekipą… Co robilibyście w życiu, gdybyście nie zachwycali nas swoją muzyką? Też robilibyście coś wspólnie?
RAV:
Moje życie na pewno związane byłoby z muzyką. W zespole odpowiedzialny jestem także za brzmienie na koncertach, więc poszedłbym w tym kierunku. Tak… Na pewno byłbym realizatorem dźwięku.

NAZGUL: A ja pewnie dalej sprzedawałbym gry planszowe i szukał ambitniejszej pracy…

JACK: Jeśli o mnie chodzi, to gdybym nie grał w Amperze, skupiłbym się na tym, co robiłem dotychczas, czyli na tułaniu się po świecie. Tak naprawdę przemieszczanie się z miejsca na miejsce to jedna z niewielu rzeczy, jakie sprawiają mi prawdziwą przyjemność. Poznawanie innych kultur, zwyczajów, smaków nakręca mnie niesamowicie i pozwala z radością poddawać się procesowi przemijania.

Rozmarzyliśmy się nieco. Jak już jesteśmy w takim niecodziennym nastroju, to chciałabym Was zapytać, jakie przesłanie niesie Wasz akustyczny rock i co chcecie poprzez niego przekazać?
JACK
: Ja nie mam wielkiej potrzeby przekazywania jakiś konkretnych idei. Muzyka, którą gramy po prostu trafia w moją wrażliwość. Delikatne dźwięki gitar i melodyjne kompozycje dodają łagodności czasem brutalnej rzeczywistości, która nas otacza.

KASA: Jack ma rację! Nie jesteśmy drugim Gandim czy Bono. Po prostu gramy, jak najlepiej umiemy.

RAV: Muzyka mnie wzrusza, chciałbym te emocje przekazać innym – uwrażliwić ich. Moim osobistym celem jest wzbudzenie zainteresowania żywym graniem u jak największej liczby odbiorów

NAZGUL: Wydaje mi się, że chcemy pokazać słuchaczom, że można produkować fajną muzykę bez całej fabryki instrumentów i banalnych tekstów. Staramy się też wypośrodkować naszą grę pomiędzy bardziej i mniej wymagających słuchaczy. Inaczej gramy w klubach, dla melomanów i fanów gatunku, a inaczej na otwartych koncertach dla losowego widza. Ambitniejsze kawałki klasycznego rocka mieszamy z żartami muzycznymi w gatunku reggae. Nie wiem, czy taka uniwersalność na dłuższą metę jest możliwa i wykonalna, ale zobaczymy.

cz.info.pl ampera

Także Wasze teksty są godne pochwały. Kto jest najczęściej pomysłodawcą słów Waszych kawałków i kompozycji muzycznych?
JACK
: Za teksty odpowiadam głównie ja i zaprzyjaźnione z zespołem Sylwia Szczodrowska i Natalia Przybyłowicz. Do jednego z utworów swego pióra użyczył też Wojtek Nowak.

Wspomnieliście o różnorodności w sposobach grania na koncertach. Czy wiążecie z jakiś szczególnie ważne wspomnienie?
JACK
: Nie wiem, czy chłopaki to pamiętają, ale mnie nasuwa się na myśl sytuacja, kiedy Kasa tak wczuł się w wykonywaną piosenkę, że w trakcie solówki zrzucił elektryka na ziemię! Z premedytacją! Udało mu się wybrnąć – chwycił za drugą gitarę i jak gdyby nigdy nic kontynuował swoją wycieczkę po utworze. Są takie momenty, gdy czujemy, że ten kawałek jest nasz i tylko nasz. Dla mnie są to chwile, kiedy Kasa gra zębami, szklankami i wszystkim co mu wpadnie w rękę!

NAZGUL: Tak na serio, to każdy koncert, na którym ludzie się dobrze bawią do naszej muzyki jest dla nas udany. Z pozytywnym odbiorem spotykamy się często, jednak euforycznie reagują nieliczni. Nie jesteśmy zespołem stricte rozrywkowym, więc też nie oczekujemy, że zebrani pod sceną zaczną na przykład tańczyć pogo. Zdarzają się natomiast różne miłe sytuacje, które pokazują, że warto szukać w muzyce pasji.

RAV: Dla mnie największym przeżyciem koncertowym do tej pory był koncert z okazji naszych pierwszych urodzin w „Białym Borku” w Biskupicach. Świętowaliśmy wydanie naszej debiutanckiej płyty „TRiP” i pojawił się wielki tort z naszym logo, który był prezentem od sponsora i wielką niespodzianką.

Tak, niedawno ukazała się Wasza debiutancka płyta. Czym się wyróżnia i w jaki sposób zostały dobrane kawałki, wchodzące w jej tracklistę?
JACK
: W trakcie tworzenia płyty zależało nam przede wszystkim na tym, żeby była ona jak najbardziej naturalna, czysta i autentyczna pod względem brzmienia. Unikaliśmy wszelkiego rodzaju efektów i wspomagaczy. To co nagraliśmy w 90 procentach fani usłyszą na koncertach. TRiP jest zupełnie inny niż większość współczesnych produkcji. Właściwie to nie była produkcja. Siedliśmy, zagraliśmy, parę razy przesłuchaliśmy i stwierdziliśmy: „Dobra, może być…”

NAZGUL: Nasz debiutancki krążek z pewnością też wyróżniają zdjęcia, które się znalazły w okładce. Wszystkie są autorstwa Kuby, naszego wokalisty. Z kolei teksty nawiązują w większości do jego przeżyć i doświadczeń, nabytych między innymi w trakcie jego tułaczek. O naszej płycie, jak i o muzyce mówimy, że jest to muzyka drogi. Można to rozumieć dwojako. Z jednej strony to muzyka o podróżowaniu i zdobywaniu doświadczeń na drodze życiowej. Z drugiej znów strony dobrze się nas słucha także w czasie jazdy samochodem. Co do tracklisty to na płycie znalazło się 12 naszych utworów i 3 covery, które niejako wyjaśniają skąd się brały inspiracje do tworzenia muzyki czy tekstów.

Właśnie – inspiracje… Co lub kto jest Waszym natchnieniem?
NAZGUL
: Głównym twórcą naszej muzyki jest Kasa, więc to on pewnie powie coś więcej. Ja tylko staram się stukać w miarę ciekawie i do rytmu. Chociaż Cajon i djembe powoli przestają wystarczać i będę szukał jakiś nowych smaczków. Dobrych bębniarzy jest wielu. Każdy muzyk, który ma pomysł na grę i dobrze się wkomponowuje w grającą muzykę jest dla mnie autorytetem. Wciąż się uczę.

KASA: Zasada numer jeden: nic na siłę! Pewnie każdy artysta ma w tym względzie własną receptę, ale my robimy muzę , która podczas grania sprawia nam po prostu przyjemność. Staramy się nie komplikować kompozycji – ważne są dla nas dobre melodie.

JACK: Znów trzeba wrócić do tematu podróżowania. Obserwowanie świata pozwala w mojej głowie ewoluować inspiracjom. Zauważyłem, że za każdym razem gdy wrócę z dłuższej eskapady, na scenie dostaję niesamowitej świeżości i to samo tyczy się tworzenia. „Niezmiennie skromny i płodny twórczo” - chciałbym tak kiedyś powiedzieć o sobie. Na razie takie zdanie mam o Eddiem Vedderze, wokaliście Pearl Jam. To człowiek który przetrzymał wszelkie tąpnięcia na rynku muzycznym. Cudowna osobowość, piękny głos i flanelowe koszule…

Z tej rozmowy wynika, że jesteście chyba bandą indywidualistów… Na Waszych koncertach, poznajemy Was jako świetnych muzyków. A jacy jesteście na co dzień? Przyjaźnicie się czy tworzycie zespół jedynie na próbach i koncertach? Często zdarza Wam się kłócić?
RAV
: Każdy z nas jest osobną indywidualnością i każdy z nas ma swój charakterek. Na próbach jest jedna burza mózgów i czasami trudno nam dojść do porozumienia… Jednak im więcej potu na próbach, tym większy profesjonalizm na koncertach. Kłócimy się ze sobą, ale tylko w warstwie muzycznej. Prywatnie – pełna symbioza.

KASA: Jesteśmy więcej niż tylko kumplami. Nie wyobrażam sobie lepszego składu, bo nie tylko wspólnie gramy i improwizujemy. Ciągle się  bardziej poznajemy, co ma wpływ również na nasze podejście do muzyki. Najważniejsze, że idziemy do przodu!

NAZGUL: Jesteśmy wszyscy całkiem różni, mamy inne doświadczenia, ale łączy nas pasja do muzyki i wspólnego grania. W gronie znajomych i przyjaciół jestem dość pogodny i rozrywkowy, mam nadzieję, że w naszym zespole chłopaki też mnie tak odbierają. Gramy razem dopiero rok, a prawdziwe przyjaźnie potrzebują czasu. Sam jestem raczej bezkonfliktowy, więc spory mnie jakoś omijają. Ewentualnie prowadzę mediacje.

Były wspomnienia, ale nie może się też rozmowa odbyć bez wybiegania w przyszłość. Jakie są wasze największe muzyczne marzenia?
KASA
: Poprzez podprogową muzyczną wieź chyba najbardziej chciałbym zagrać z The Doors, ale to przecież niemożliwe...Więc realnie myśląc Pearl Jam z Eddim Vedderem.

JACK: Ja też nie mogę odpowiedzieć inaczej... Z Eddim Vedderem.

RAV: Dla mnie największym marzeniem byłoby zagrać dla tysięcy ludzi, którzy przyszliby tylko na nasz występ – czyli na koncert zespołu AmperA.

NAZGUL: Wielka scena i tłum ludzi, który bawi się do naszej muzyki i śpiewa nasze teksty… Od razu gwiazda wieczoru! Moglibyśmy być tylko supportem... Na przykład dla Voo Voo!

A na zakończenie chciałabym zadać najprostsze, a zarazem chyba najtrudniejsze pytanie. Może powinniśmy od tego zacząć. Czym jest dla Was muzyka?
RAV
: Muzyka wywołuje u mnie duże emocje. Słuchając na przykład melodii z moich młodzieńczych lat, od razu przypominają mi się jakieś fragmenty z mojego życiorysu. Generalnie nie wyobrażam sobie życia bez dźwięków.

KASA: Dla mnie muzyka jest sposobem wyrażania emocji. Na scenie zyskuję niespotykaną ekspresję i wiarę we własne siły, która pozwala mi tworzyć fajne dźwięki. Dlatego też tak ważne są koncerty i ta energia, która tworzy się między nami a publicznością podczas występów na żywo.

JACK: Dla mnie z kolei muzyka jest odskocznią od rutyny i wiecznej gonitwy za osiągnięciami, która nas otacza. Odstresowuje mnie, pozwala wyrzucić z siebie negatywne emocje. Dzięki niej zapominam o troskach, przypominam sobie o rzeczach ważnych o których nie myślę na co dzień. Gdy krzyczę na scenie wylewam z siebie emocje obecne w danej chwili w mojej głowie.

Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę przypływu wielu emocji, które zainspirują mnóstwo oryginalnych pomysłów na kolejne kawałki.

dla cz.info.pl Patrycja Wojtasik, foto: Zbyszek Milka, Wójciccy