Prohibicja na stacjach?

Ostatnio odnosi się wrażenie, że w Polsce władza, zarówno centralna jak i lokalna zajmuje się tylko wprowadzaniem nowych zakazów.

Senacka Komisja Praw Człowieka, Praworządności i Petycji opowiedziała się za zakazem sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych. Inicjatywę tę poparło również Ministerstwo Zdrowia. Senatorowie zdecydowali się podjąć inicjatywę ustawodawczą w tej sprawie... Nie po raz pierwszy.

Zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych jest niedorzeczny, a doszukiwanie się związku pijanych kierowców ze sprzedażą alkoholu na stacjach benzynowych graniczy z paranoją.

Utrudnienia w dostępie do jakiegokolwiek towaru w zdecydowanej większości wypadków nie wpływają negatywnie na jego popyt. Argumenty MZ i PARPA dotyczą szkodliwości alkoholu w ogóle, a zakazywanie jego sprzedaży tylko na stacjach nie ma sensu, bo nie są to główne miejsca, gdzie ludzie kupują alkohol, którego cena na stacjach jest dużo wyższa niż w innych punktach sprzedaży. Stacje benzynowe w dużych miastach odwiedza dziennie ok. 200-400 klientów, do hipermarketów przyjeżdża ok. 10 tysięcy kierowców dziennie. Logika podpowiada, że następnym krokiem komisji zapewne będzie likwidacja alkoholu w hipermarketach.

Ograniczanie miejsc i godzin dostępności alkoholu nigdy nie przynosiło efektów. Jeżeli ktoś chce go kupić, zawsze znajdzie sposób, by obejść wszystkie zakazy. Przykłady mamy w krajach, które takie ograniczenia wprowadziły. Przykładem takiego absurdu była prohibicja na ul. Dekabrystów w Częstochowie, a z czasów „komuny” sprzedaż alkoholu od 13, wódka na kartki... Za każdym razem „genialna innowacja” przynosiła skutek odwrotny - jak grzyby po deszczu rosły meliny, spadały wpływy do budżetu, upadały firmy legalnie sprzedające alkohol, a spożycie malało... jedynie na papierze.

Parafrazując przysłowie: dobrego knajpa nie popsuje... - ustawa oprócz zamknięcia stacji benzynowych, nikogo nie nawróci, kto chce pić, będzie pił, mając w „głębokim poszanowaniu” „szczytne ustawy”.

W demokratycznym kraju nikt nie ma prawa nakazywać nikomu, co jest dla niego zdrowe. Może jedynie sugerować, tłumaczyć, ale nie rozkazywać i regulować ustawami. Spożycie alkoholu tak czy siak nie spadnie. Może więc szanowna komisja zacznie ograniczenia od własnego podwórka i zlikwiduje alkohol w przysejmowej restauracji? Przecież na terenie miejsca pracy też obowiązuje zakaz sprzedaży i spożywania alkoholu.

Cena benzyny jest i tak wysoka. Niektórzy chodzą na stację już tylko po piwko. Okazuje się że główne przychody stacji pochodzą właśnie ze sprzedaży pozapaliwowej, głównie wyrobów akcyzowanych - alkoholu i papierosów. Jeżeli ustawa stanie się faktem, paliwo prawdopodobnie podrożeje od 5 do 10 groszy na litrze. Czyli za 60-litrowy bak zapłacimy 6 zł więcej. Teoretycznie to niewiele. Ale kierowca przejeżdżający rocznie ok. 20 tys. km wydałby na paliwo o 150 – 200 zł więcej...

Oby w przyszłości nie okazało się, że „geniusz” który zgłosił ten „genialny projekt” prowadzi na co dzień sklep monopolowy, któremu pobliska stacja benzynowa rujnuje interes...

cz.info.pl