Piękna i ambitna

Zapracowana, bardzo zajęta, lecz wciąż żądna nowych wyzwań. Częstochowianka o typowo słowiańskiej urodzie, której marzy się stąpanie po czerwonym dywanie.  Marzycielka i perfekcjonistka: Martyna Kowalik.


Uciekłaś z Częstochowy studiować do Warszawy. To było Twoje marzenie?
Tak. Od dziecka przyjeżdżałam do stolicy w odwiedziny do wujostwa. Wszystko było tu większe, ładniejsze, lepsze. Zafascynowała mnie ta różnica, dlatego pokochałam Warszawę i  uwielbiam to miasto!

kowalik-04
kowalik-02
kowalik-03
kowalik-04
kowalik-02
kowalik-03

Lubisz zmiany?
Tempo, jakim tętni Warszawa, nadaje dynamizmu mojemu życiu. Nieustannie coś ulega zmianom, co raz to coś mnie zaskakuje. Nie wyobrażam sobie siebie w innym miejscu.

Czyli tego, że grasz w częstochowskim teatrze nie można wróżyć jako prawdopodobieństwa na stały powrót?
Stały powrót jest niestety niemożliwy, ponieważ jestem na etacie w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Mój zachwyt stolicą nie oznacza, że neguję częstochowski temperament. Moje rodzinne miasto, jakim jest Częstochowa, ciągle i dynamicznie się rozwija, widzę te zmiany na każdym kroku, kiedy odwiedzam to miasto. Dlatego też mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja, żeby zagrać  w kolejnym spektaklu w częstochowskim teatrze.

Ciągnie Cię do show biznesu?
Oczywiście, że marzy mi się światowa kariera, czerwony dywan, blask fleszy, sława i rzesze fanów.  Kto nie chciałby być gwiazdą?

Chciałaś nią być od dziecka? Miałaś zadatki na aktorkę jako mała dziewczynka?
Kiedy rozmawiam o tym z rodzicami, oni wspominają wtedy o moich pierwszych „występach” przed familijną publicznością. Już jako dziecko byłam przykładem nieposkromionego, szalonego temperamentu, dlatego próbowałam swoich sił w różnych dyscyplinach. Chodziłam do szkoły muzycznej, uczyłam się jeździć konno, grałam w tenisa, uczęszczałam na kurs rysunku… Z perspektywy czasu, mam ogromne wyrzuty sumienia, ponieważ moi rodzice musieli (mu-sie-li!) za mną nadążać i wozić na coraz to nowe zajęcia. Z drugiej jednak strony, jestem im ogromnie wdzięczna za to, że nigdy nie odwodzili mnie od kolejnego nadzwyczajnego pomysłu, ponieważ każda lekcja z osobna i wszystkie zajęcia razem wzięte dostarczyły mi ogromnego ładunku wiedzy i doświadczenia, które miałam okazję nie raz wykorzystać.

Ostatecznie zdecydowałaś się na bycie aktorką. Dopiero co ukończyłaś studia na Akademii Teatralnej w Warszawie, a już masz wiele sukcesów na koncie. Jak to się dzieje?
Mój przepis na sukces jest krótki: praca i upór. Ale też dużo szczęścia.  Oczywiście miewałam chwile zwątpienia, kiedy przez pewien czas nic się nie działo. Bałam się, że moja kariera nie nabierze tempa, że zatrzymam się w miejscu, przestanę rozwijać.

Uroda pomaga w stawianiu pierwszych kroków w karierze aktorskiej?
To podchwytliwe pytanie. Myślę, że należałoby je skierować do reżyserów, którzy widzą mnie w pewnej kreacji aktorskiej, proponują mi kolejne role. Osobiście uważam jednak, że wygląd i predyspozycje zewnętrzne to połowa tego, co aktor ma do zaoferowania.

Z jakiej propozycji ucieszyłabyś się najbardziej? Może warto byłoby wykorzystać tę typową słowiańską urodę?
Skrycie marzę o tym, żeby kiedyś dostać rolę… męską. Może moja uroda byłaby użyteczna do wykreowania podręcznikowego wizerunku  postaci Słowianina.

Co do tej pory było dla Ciebie największym wyzwaniem?
Każde przedsięwzięcie, w którym uczestniczę, staram się realizować z jak największym zaangażowaniem. Ci, którzy mieli okazję ze mną pracować, wiedzą, że jestem perfekcjonistką, która zawsze dokłada wszelkich sił, by jak najdokładniej odwzorować założone koncepcje. Nierzadko przeszkadza mi moja dążność do doskonałości, którą chciałabym uzyskać natychmiast. Chcę być najlepsza, chcę się spełniać w tym co robię i dawać z siebie wszystko, żeby byli ze mnie zadowoleni moi współpracownicy, a przede wszystkim ja sama.

A kiedy coś nie wychodzi?
Wtedy jestem piekielnie zła na siebie. Próbuję tłumaczyć sobie, że mogę nie umieć czegoś zrobić, bo jeszcze nigdy tego nie grałam. Nie zawsze to pomaga… Na szczęście po premierze całe napięcie mija, złość przechodzi, a wszystkie nerwy odchodzą w zapomnienie. Za chwilę podejmuję nowe wezwania, wcielam się w nową rolę. I znów staram się grać jak najlepiej!

Stawiając pierwsze kroki w aktorstwie, miałaś zapewne jakiś osobowy wzorzec, którym się inspirowałaś. Kto jest dla Ciebie aktorskim autorytetem?
Mam ich wiele. W szczególności będą to moi profesorowie z Akademii Teatralnej, czyli Zbigniew Zapasiewicz oraz Maja Komorowska. Natchnienie zsyłają mi również wielcy aktorzy, których podziwiam na deskach teatru i filmach, a jest ich naprawdę wielu.

Aktorstwo jest Twoją jedyną pasją?
Niestety i na szczęście tak. Jestem teraz niezwykle zapracowana, trudno znaleźć mi wolny czas. Z jednej strony bardzo się z tego cieszę, bo mogę się szybko i efektywnie rozwijać aktorsko, ale z drugiej, brak mi czasu na utrzymywanie bliskich relacji z ważnymi dla mnie osobami oraz poszerzanie horyzontów w innych dziedzinach.

Mówisz, że jesteś bardzo zajęta. Potrafisz oderwać życie zawodowe od prywatnego?
Wydaje mi się, że nie mam jeszcze na tyle doświadczenia, by robić to z dużą łatwością. Nie założyłam jeszcze własnej rodziny, więc póki co mogę jeszcze skupić się na samorozwoju i zobowiązaniach zawodowych. Wychodząc fizycznie z teatru, ciągle pozostaję w nim mentalnie – nadal myślę o przebiegu próby, o roli, do której się przygotowuję, o premierze…

Grając na scenie jesteś jeszcze sobą czy potrafisz wejść w odgrywaną postać w stu procentach?
Mam nadzieję, że potrafię wykreować na swój sposób postać, która jest tak bardzo odmienna ode mnie. Sens aktorstwa tkwi w umiejętności wcielania się w rolę, więc dokładam wszelkich starań, żeby jak najlepiej odwzorować prototyp.

Wciąż na częstochowskich językach jest „Hamlet”. Jak uważasz: „Hamlet” to wyzwanie dla widza, „Hamlet” to wyzwanie dla teatru, a może „Hamlet” to wyzwanie dla aktora?
Na wszystkie pytania odpowiem: tak. Szekspir stworzył znakomity i nadzwyczajny dramat, na realizację którego ma chrapkę wielu reżyserów i o odegraniu roli w którym marzy całe mnóstwo aktorów.

Ty już nie musisz.
O roli Hamleta śnią po nocach i ci początkujący, i ci z wieloletnim doświadczeniem. Zazdroszczę Maciejowi Półtorakowi otrzymania takiego wyróżnienia. To wielki zaszczyt. Ogromnie cieszę się, że ja również miałam możliwość zagrania w tym niesamowitym spektaklu. Rola Ofelii była dla mnie szczególna również dlatego, że miałam okazję nieco więcej czasu spędzić w mojej rodzinnej Częstochowie.

Nad czym pracowałaś ostatnio?
Aktualnie przygotowywałam się do spektaklu „Wszyscy moi synowie” Artura Millera w reżyserii Wawrzyńca Kostrzewskiego. Premiera odbyła się 12 grudnia w Teatrze Dramatycznym.

Dziękuję bardzo za poświęcony czas i możliwość rozmowy.

dla cz.info.pl rozmawiała Patrycja Wojtasik. foto: Piotr Dłubak