Historie Jarosława Kapsy. Opowieść 27

MODERNA, MODA I FEMINIZM - Art deco,moderna, futuryzm, salonowy komunizm... czyli czar lat 20-tych docierał na prowincję.

Krótsze stawały się włosy i spódniczki pań. To pierwsze stało się przedmiotem smutnych westchnień płci brzydszej, to drugie mężowie witali z nadzieją na mniejsze rachunki od krawców. W kawiarni wypadało błysnąć kolankiem...

Z satysfakcją prasa podała, że w Paryżu upowszechniła się moda krakowska: spódniczka takiej długości by widoczna była zapięta tuż pod kolanem podwiązka ze  złotą bransoletką.

Gorszenie się należało do przeszłości, przynajmniej w nowocześniejszych sferach. Oklaskami zamiast okrzykami protestu witano w naszym mieście w marcu 1922 roku futurystów: Bruno Jasińskiego, Stanisława Młodożeńca i Anatola Sterna. Występowali w remizie Straży Ogniowej reklamując się jako „poeci przyszłości”.

„Goniec..” w felietonie Acera porównywał reakcje publiki: „wieczory futurystyczne w Zakopanem zakończyły się walką dwóch odłamów publiczności na pięści i jajka (...) w Częstochowie wieczór futurystyczny wypadł nadspodziewanie dobrze, a to z tego względu,że salę wypełniła nie tyle doborowa ile dobrana publiczność z okolic I Alei i Nowego Rynku. Maluczko a niezawodnie i Stary Rynek wstąpi na drogę futuryzacji (...)

Poza tą sensacją czeka nas nowa atrakcja pod postacią kateleptyczno-sugestyjnych eksperymentów fenomenalnego Węgra dr To Rnamy, który na zawołanie wkłada sobie szpilki do nosa, dziurawi policzki, wyczuwa nogą słowa napisane kredą na podłodze...”. Nic dziwnego, że tolerancja dla modernistów przenosiła się także na akceptacje przemian w modzie kobiecej. Pecha miała tylko w Częstochowie znana aktorka warszawska Maria Malicka, gdy kręconą z nią zdjęcia do filmu. Przebraną za gimnazjalistkę aktorkę zatrzymał jakiś nadgorliwy nauczyciel, kierując do domu by zmyła nie przystający „niewinności dziecka” makijaż.

Gimnazjalistce nie wypadało się malować, ale troszkę starsze panie już mogły korzystać z większej swobody. Nagrodę society na balu karnawałowym w 1923  zdobyła kreacja żony znanego przedsiębiorcy; wystąpiła w seksownie prześwitającym stroju odaliski. Ale też w tym samym czasie są częstochowski na rok wiezienia skazał 19-letnia Idę Weintraub, która na balu purimowym w remizie Straży Ogniowej wystąpiła w przebraniu zakonnicy z krzyżem na piersi.

Prawo stało bowiem na straży uczuć religijnych większości. Prawo chroniło także moralność publiczną. Policja, niezbyt skutecznie, goniła opalających się w „stroju Adamowym” nad Wartą w Korwinowie lub na Zawodziu  Sporadycznie zdarzały się sprawy karne o utrzymywanie stosunków homoseksualnych. Bezsilna była władza wobec procederu prostytucji. Panie lekkiego obyczaju gromadziły się w okolicach dworca, a także na zapuszczonych terenach obecnej ul. Śląskiej, za Magistratem.  W 1938 r głośnych echem odbiła się likwidacja domu schadzek prowadzonego przez Bronisławę Kowalską na ul. Katedralnej 9. Dom funkcjonował w tym miejscu od czasów przedwojennych, z  oburzeniem kontestowano, ze większość dorabiających tam „dziewczynek” to mężatki.

Cóż, mężatki – nie tylko w kryminalnym półświatku – ale i w przyzwoitych sferach, pierwsze korzystały z przywilejów wyzwolenia płci pięknej. Przestrogą dla mężczyzn mogła być też sprawa wytoczona w 1937 r przez tancerkę rewiową Zenoide Jakowicz prezesowi spółdzielni „Jedność” Janowi Dolińskiemu o niedotrzymanie obietnicy małżeństwa; prezes w ramach ugody musiał zapłacić artystce 1400 zł. Prezes niefortunnie wdał się w romans znając, że girleska ze scen kabaretowych da mu chwile prywatnego relaksu. Sąd częstochowski wyraźnie pokazał, że prawo broni i chroni kobiety przed oszustwem męskim samców.



Przewrotnie wykorzystał to w swojej reklamie w 1922 kupiec z ul. Kościuszki M. Częstochowski; reklama miała formę sensacyjnej notki o mężu który zapomniał kupić żonie materiał na sukienkę, efektem był nie tylko rozwód ale i trzy miesiące aresztu dla niedobrego małżonka. Wobec takiego zagrożenia nasi mieszczanie potulnie finansowali zakupy nie tylko w sklepie Częstochowskiego, godzili się na wyścig mody na Alejach i fundowali „obowiązkowe” letnie wyjazdy do uzdrowisk. Kryzys tylko wymuszał zmiany:  zamiast Sopot, Krynicy, Żegiestowa, wybierano wyjazdy do pensjonatu w Ostrowach, do Olsztyna czy powstającego uzdrowiska w Żarkach-Letnisko.

Kobiety pożądały luksusu, lecz – zgodnie z duchem czasu godziły się na wyrzeczenia w imię patriotyzmu. Zmniejszeniu wydatków mężów, przy jednoczesnym poparciu polskiej produkcji, służyła m.in inicjatywa prezydentowej Mackiewiczowej, która obsadzała miasto drzewkami morwowymi i postulowała lokalną produkcję jedwabiu. Promocja była skuteczna, tylko więźniowie w ramach prac resocjalizacyjnych nasadzili 600 drzewek morwowych. W Poraju, na wzór Milanówka, powstała tkalnia jedwabiu korzystająca z polskiego surowca.



Nie tylko kobiety odkryły urok jedwabnej bielizny. Upowszechniła się wśród elegantów różnych klas: arystokracji, przedsiębiorców a także ( zwłaszcza) gangsterów.  Z nutą zgorszenia podano, ze aresztowany w 1935 r w Warszawie absolwent leningradzkiej szkoły Czeka, komunista Zenon Nowak, uwielbiał modne garnitury i jedwabną bieliznę; utrzymywały go dwie działaczki: „żona” Maria Rosenblaum i kochanka Basia Szapiro. W tych sferach nie brakło bogatych aktywistek, przykładem była pochodząca z fabrykanckiej rodziny łódzkiej Maria Eiger ( nadzorująca w latach trzydziestych częstochowska organizację KPP), która wychowała się w 18 pokojowym apartamencie. „Jedwabna lewicowość” postulowała radykalne przemiany. Promowane na publicznych odczytach przez Mielcar Szteklerową „tajemnice kobiety szczęśliwej” obejmowały  wytykanie nonsensu nierozwiązywalności małżeństwa i przymusu wychowywania dzieci przez matki ( powinny to jej zdaniem czynić wykwalifikowane opiekunki).
 Tak radykalny feminizm nie był jednak mile widziany na prowincji. W Częstochowie, w przedostatnim dniu 1931 r doszło do awantury, gdy w sali magistratu,na spotkaniu Polskiej Federacji Obrońców Ojczyzny nauczyciel i działacz ZNP Jędrusik zaczął prezentować lewicową wizję zmian prawa małżeńskiego. Omal go nie zastrzelił mjr Januszkiewicz, oburzając się nie jako oficer, ale jako katolik.

Daleka od takich form  radykalizmu była inna formuła emancypacji kobiet,kreowana przez  Związek Pań Domu. W Częstochowie inicjatorką  prac związku była Zofia Brykalska. W jej prywatnym mieszkaniu, na ul. Herbskiej 3 ( za Domem Księcia) mieścił się komitet inicjatywny. Celem było kształtowanie kobiet nowoczesnych, potrafiących dobrze zarządzać gospodarstwem domowym. Organizowano więc pokazy  sztuki kulinarnej, prezentowano wspomagające prace domowe urządzenia: odkurzacze, pralki, lodówki . Nowoczesność wyrażał się także w dążeniu do społecznej aktywności kobiet. Brykalska w śmiałym tekście w 1930 r proponowała wprowadzenie dla pań przymusowego obowiązku służby wojskowej; przeszkoleniu  podlegać miały panienki po ukończeniu 18 raku życia. Innym znanym postulatem Związku był ogłoszony w 1935 protest wobec cmok-nonsensu, zwyczajowi całowania kobiet w rękę. Panie domu wskazywały, że to żenujący, niehigieniczny i krępujący zwyczaj. Związek włączał się także w  wcześniej wprowadzane działania Towarzystwa Ochrony Kobiet: misja dworcowa, schronisko i stołówka dla zbłąkanych dziewcząt.



Tęsknoty emancypacyjne kobiet częstochowskich wykorzystał w 1927 r młody oszusty Franciszek Klabisz, wydający pisemko „Wiadomości matrymonialne”. Naciągał on kobiety nie tyle na obietnice małżeńskie, lecz na obietnice pracy: za przyjęcie na posadę sekretarki chętna musiała wpłacać 200 a nawet 300 zł kaucji. Widać po tej sprawie, że praca dla kobiet była cenną wartością. Koszt życia wzrastał szybciej niż zarobki nawet najlepszych mężów. Coraz mniej rodzin mogło utrzymać się z jednej pensji.

Bywało jednak i tak, że wzorem znanej amerykańskiej komedii to panowie ubierali strój kobiecy by zdobyć pracę. Tak uczynił na Aleksander Muszyński, 34 – letni recydywista, karany za oszustwa i bigamię. Przywłaszczył sobie dyplom lekarski wydany na Marię Dębek i w przebraniu kobiecym praktykował jako medyk w Opatowie. Grał tak dobrze, że nikt mu ( jej) nie zarzucił błędów w sztuce. Problem zrodziła uroda, „młoda lekarka” była napastowana przez licznych adoratorów, z obawy przed seksualnym wykorzystaniem uciekła ( uciekł) do Węgrowa, a potem do Zamościa. Tam zdemaskowany oszust trafił do więzienia, niestety – męskiego.

Sympatyczniejszym oszustwem usprawiedliwionym datą – 1 kwietnia – był anons w „Gońcu...” w 1930 roku o wizycie w Częstochowie Miss Polonia Zofii Balickiej. Miała ona brać udział w zdjęciach do nowego filmu w/g scenariusza Kornela Makuszyńskiego „Obrona Częstochowy przed potopem Fiskusa”....Był to jednak tylko żarcik primaaprylisowy; szkoda bo pod wodzą najpiękniejszej z pięknych  częstochowianie z radością  i heroizmem obroniliby się przez inwazją podatkową.

dla cz.info.pl Jarosław Kapsa