Historie Jarosława Kapsy. Opowieść 12

CUD Z INNYM WAŁĘSĄ - Wśród niezwykłych skarbów na Jasnej Górze znajdują się, złożone osobiście przez Lecha Wałęse jako wota dziękczynne: dyplom i medal Nagrody Nobla oraz charakterystyczny, duży długopis, którym podpisał Porozumienie Gdańskie.

Owe unikatowe pamiątki eksponowane są w muzeum mieszczącym się w bastionie św. Rocha. Przypięty do klapy marynarki znaczek z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej, był w dniach sierpniowych 1980 r symbolem, że polska droga do niepodległości prowadziła także przez Jasną Górę.

Lech Wałęsa, przyjęty przez OO Paulinów do zaszczytnego kręgu konfratrów zakonu na Jasnej Górze, wielokrotnie podkreślał swoje związki z duchową stolicą Polski. Dodatkowo pojawiła się legenda  uzupełniająca historię; mit o cudzie jasnogórskim dotykającym rodzinę pierwszego Prezydenta III RP. I jak w każdej legendzie, tak i w niej trochę prawdy znajdziemy.

Cud miał miejsce podczas uroczystości 8 września 1926 r w dniu święta Maryjnego. „Po nabożeństwie Różańcowym odprawianym jak zwykle przed Ołtarzem Matki Boskiej Częstochowskiej w Jej kaplicy nabitej szczelnie pątnikami rozległ się płacz, głośne wołania i modły. Gdy o godzinie 8 wieczorem O. Pius Przeździecki wszedł do Kaplicy i z wielkim trudem docisnął się do kraty żelaznej, ujrzał na niej pełno wspinających się mężczyzn, ciekawie wpatrujących się w głąb, gdzie przed ołtarzem Matki Boskiej leżał krzyżem mężczyzna, a obok niego kule. Był to Józef Wałęsa ze wsi Budy, gmina Piątnica, parafii Kościeszki Archidiecezji Gnieźnieńskiej syn wdowy Franciszki, matki pięciorga dzieci i ś.p. Józefa ojca Wałęsy...[1]”

Przytoczone dane wskazują jednoznacznie, że cud nie dotyczył rodziny Noblisty. Lech Wałęsa urodził się w Popowie, wsi w województwie kujawsko-pomorskim, ojcem Jego był ś.p. Bolesław a matką ś.p. Feliksa. Rodzina Lecha Wałęsy od pokoleń związana była z Kujawami; w swoich wspomnieniach „Droga nadziei” Prezydent nie wspomina nawet pół słowem o wydarzeniu, które ze względu na nadzwyczajny charakter musiałoby przejść do rodzinnej tradycji.

Nie mniej faktem jest, że 22 – letni Józef Wałęsa 8 września 1926 r w cudowny sposób odzyskał władze w nogach. Biedny chłopak od kilku lat odczuwał cierpienie powodowane chorobą. „Gdy na miejscu wszelkie środki lecznicze stosowane przez dra Wydałka nic nie pomagały, za poradą tegoż lekarza odwieziono go do szpitala Przemienienia Pańskiego w Poznaniu. Dr. Wydałek, lecząc przez dłuższy czas Józefa Wałęse, orzekł w końcu, że z chorej nogi nic nie będzie i że trzeba będzie ją   odjąć. Gdy i kuracja w szpitalu Przemienienia nic nie skutkowała, odwieziono Wałęse do drugiego  ortopedycznego szpitala tamże w Poznaniu. Tu zagipsowano mu nogę na siedem tygodni, ale również bez żadnego skutku. W nodze potworzyły się rany od dwóch lat niezagojone. Po dwóch ostatnich latach obłożnej choroby – chory zaczął wstawać i chodzić, ale o kulach, bo cierpiącą nogą nie mógł wcale dotykać ziemi. Czując, że wszelkie lecznicze środki żadnej mu ulgi nie przynoszą, powziął zamiar pieszo o kulach udać się na Jasną Górę. Matka utwierdziła go w powziętym zamiarze, dając mu ze swych bardzo szczupłych środków 20 złotych. Ze swej wioski Budy Wałęsa wyruszył w drogę 23 sierpnia b.r. i po dziesięciu przeszło dniach bardzo męczącej podróży przybył do Częstochowy dnia 2 września i zamieszkał u Musiałowej przy ul. Kordeckiego pod nr 21 – od tej pory codziennie nawiedzając Jasnogórską świątynię...”[2].

9 września Józef Wałęsa miał już wracać, o żebraczym chlebie, do domu; skończyły mu się otrzymane od matki pieniądze. W przeddzień  wymarszu uczestniczył w uroczystościach święta Maryjnego i tam „podczas nabożeństwa Różańcowego, opierając się na kulach, bez których ani kroku nie mógł postąpić, nagle uczuł jakąś dziwną w jednej cierpiącej nodze zmianę, spróbował po raz pierwszy od paru lat na niej stanąć, a nie odczuwając przy stąpnięciu bólu, wypuścił z rąk kule, mówiąc głośno: Jestem uleczony...”

Nie był to pierwszy taki cudowny przypadek. Kilka tygodni wcześnie  w podobnie nadzwyczajny sposób ozdrowiał inwalida Michał Michalik. Liczne wota zawieszone na Ołtarzu Matki Boskie są świadectwem kilkuset cudownych powrotów do zdrowia. Dla wierzących jest to dowód, że „Najświętsza Maryja Panna Częstochowska, do której z taką bezgraniczną ufnością i wiarą garną się niezliczone zastępy wiernego ludu polskiego, nie zapomina o swym narodzie wybranym, dając nam raz po raz dowody Swej Przenajświętszej Łaski”[3]. Dla niewierzących podobne fakty są  wyznacznikiem wskazującym na wciąż ograniczone możliwości naukowego wytłumaczenia wszelkich zdarzających się przypadków.

Cuda się czasem zdarzają, lecz zarówno życie zwykłego człowieka jak i całych narodów zależne  są od  indywidualnych wyborów ludzkich umysłów i serc. Wspomnijmy więc jeszcze, że w tym samym dniu, gdy cudownie ozdrowiał Józef Wałęsa na Jasnej Górze odbywał się kongres monarchistów. Monarchiści w przyjętych rezolucjach podkreślali, że Polska by zyskać mocarstwową pozycję potrzebuje silnych władz z królem na czele. Jako państwowcy stojący na gruncie legalności potępiają wszelką działalność wywrotową, ale jednocześnie uznają, że zamach stanu Józefa Piłsudskiego „był nieuniknionym wynikiem złych rządów”.

Niestety monarchiści polscy w XX w, podobnie jak ich odpowiednicy w innych państwach Europy, nie potrafili wskazać kandydata na króla. Tym różnili się od faszystów i komunistów, im nigdy nie brakowało pretendentów do rządzenia silną ręką. Zebrani więc na jasnej Górze monarchiści uznać mogli jedynie, że „do czasu powołania elekta szerokie masy ludności uważają za duchową królowę – Królowę Korony Polskiej”.

dla cz.info.pl: Jarosław Kapsa

Przypisy:
[1] Goniec Częstochowski nr207 z  9.09.1926 r s 1
[2] Goniec Częstochowski nr 207 z10.09.1926 r s 3
[3] j.w