Historie Jarosława Kapsy. Opowieść 13

ZABAWY DLA MAŁYCH I DUŻYCH DZIECI - Obchody dnia św. Mikołaja w 1933 r odbyły się 3 grudnia, za to z wielką pompą. Nie przeszkodził temu 10 stopniowy mróz, ani odczuwalny przez mieszkańców kryzys gospodarczy.

„Przed godziną 12-tą w południe, na placu magistrackim ustawiły się w kierunku III Alei liczne zastępy dzieci szkolnych, wiele z nich z kolorowemi i złotemi gwiazdami na długich laskach. Przybyły też orkiestry szkół średnich. Przed gmachem ratusza stanął efektowny rydwan,  na którym wznosiła się olbrzymich wymiarów postać św. Mikołaja, wykonana przez dyr. Galla sposobem dekoracji teatralnych (...) Po trzykrotnym odegraniu z wieży ratuszowej królewskiego hejnału częstochowskiego rydwan św. Mikołaja, ciągnięty przez osiem białych koni z 7 p.a.l ruszył na objazd Alei przy dźwiękach orkiestry 27 p.p.

Pochód otwierał anioł na białym koniu, dzierżący w ręku ognisty miecz. Za orkiestrą sunął rydwan, a koni dosiadali żołnierze 7 p.a.l. przebrani za skrzydlatych rycerzy , niczem husaria, jedno w bieli, ze srebrzystymi szyszakami na głowach, z zielonymi, czerwonymi i niebieskimi skrzydłami. Za rydwanem dwa diabły rozdający rózgi, poczem już tłum rozradowanej dziatwy”[1].

Taki orszak przejechał dookoła Alei zatrzymując się pod Kurią Biskupią (orkiestra zagrała kolęde), przed siedzibą starosty (zagrano hymn państwa), przed dowództwem 7 dywizji (marsz generalski), kończąc pochód kolejnym marszem odegranym przed ratuszem. W czasie przemarszu w tłumie krążyły panie kwestarki z przypiętymi do płaszczy srebrnymi rózgami, zbierały datki na podarki dla najbiedniejszych  dzieci. Kwesta była kontynuowana aż do 10 grudnia, zbierano datki w urzędach, instytucjach, fabrykach, na ulicach i w domach.

Tak  wyglądał Mikołaj dla najmłodszych. A dla trochę starszych był karnawał. Największe pochody organizowało stowarzyszenie poetów Lit-Ars w ostatki 1937 i 1938 r.  Opis karnawału w 1938 r przekazało nam, „Czasopismo literackie”: „Tłum! I to taki tłum , jakiego Częstochowa nie widuje przy największych uroczystościach i obchodach tak co do ilości, jak i co do jakości jego uczestników. Podobno mówiono, że na Zawodziu i Ostatnim Groszu w domach zostały tylko psy, a ludzie wszyscy przyszli na plac Pierackiego (obecny Biegańskiego – przyp. Autora) podziwiać karnawał uliczny (...) Zjawia się wreszcie wielki tradycyjny śledź z jarzącymi się ślepiami niesiony przez dziarskich ułanów, a za nim, również jak śledzie, ale w beczce, wśród tłumu, z trudem i mozołem przepychał się pochód przebierańców, konwojowany przez kilku zziajanych i spoconych „litarsiaków” - tych, co to się poświęcili sprawie. (...) Pierwsza w pochodzie kroczyła niezawodna teściowa „Mistrzyni ceremonii” (...) Dalej szli inni przebierańcy: oficerowie rosyjscy na koniach w pięknych, barwnych i lśniących mundurach, kowboje, cyganie, piękna para w stylowych kostiumach markizy i markiza, para nowożeńców z wózkiem dziecinnym, zespół muzyczny, który z prawdziwym poświęceniem umalował się całkiem na czarno, całe grupki dzieci, przebrane za grzyby, a wreszcie cała brygada Chaplinów, Patów i Patachonów...”[2].

Jak zabawa to zabawa. Ozdobą każdej zabawy są piękne kobiety, nic więc dziwnego, że w listopadzie1926 r odbył się w Częstochowie konkurs na najpiękniejszą. Zgodnie z ówczesnymi aspiracjami zachętą  dla Miss była wizja kariery filmowej, droga przetarta przez Polę Negri i inne słowiańskie piękności. Konkurs odbył się w teatrze „Nowość., ściągając „tłumy publiczności, która huraganowym biciem oklasków, tumultem, wrzawą i śmiechem wyrażała swe uznanie niedoszłym gwiazdom ekranu. (...) Na scenie przed ekranem w jarzącym świetle reflektora przesuwa się sznur ponumerowanych piękności (...) Niektóre piękności „fylmowe” wznosiły ręce do góry unosząc się na palcach i podrygując z gracją zdychającej czapli, inne znów zawracały  konwulsyjnie oczyma wykręcając się dookoła z wyciągniętą szyją, czyniąc wrażenie tresowanych żyraf na arenie cyrkowej, były i takie, które dystynkcje ruchów streszczały w rozlewnych ukłonach, aż falowało płótno ekranu od uderzeń tylnych części korpusu...Oto ukazuje się imponująca wiekiem piękność przyjezdna, która specjalnie na konkurs przybyła z Koziegłów czy też Kłobucka (...) piękność ta o typie swojskiej Marji Carmi wywołuje wielki efekt na widowni. (...) Za nią mknie ruchliwa, czarnooka Pola Negri ze Starego Rynku, zadzierając króciutkie nóżki z wysiłkiem, jak gdyby zamierzała skakać przez rowy kanalizacyjne. (...) Dalej defilują piękności powiewne, rachitycznie wysmukłe, co nieco garbate, przysadzisto korpulentne, ze skromnie ulizaną głową i zaplecionym z tyłu kokiem, rudowłose i piegowate  wenecjanki z ul. Nadrzecznej – słowem rozmaitość typów arcyprzednia z widoczną przewagą mieszkanek Nowego i Starego Rynku, tudzież wszystkich przedmieść Częstochowy, począwszy od Parkitki, a kończąc na Ostatnim Groszu...”

Dodajmy do tej relacji, że najpiękniejsza Częstochowianka otrzymała złoty zegarek wart 200 zł, prawie taki jaki dawano kolejarzom za 25 lat pracy.
I takie to były zabawy wspólne w naszym mieście  w epoce przed nastaniem  telewizji.

dla cz.info.pl Jarosław Kapsa

Przypisy
[1] Goniec Częstochowski nr 279 z 5.12.1933 r s 3
[2] Czasopismo Literackie nr 1-2, rok III 1938, s 20