Historie Jarosława Kapsy. Opowieść 44

BOMBA W KRZEPICACH - Zdarzyło się nieszczęście, na zatłoczonym rynku w Krzepicach, w środę 28 maja 1919 r, wybuchły trzy granaty, zabijając i ciężko raniąc żołnierzy i osoby postronne.

Szczegóły wydarzenie utonęły w kurzu...”Goniec Częstochowski” ( nr 114 z 31.05.1919) informował o wybuchu trzech bomb, skutkiem, którego była śmierć jednego żołnierza, trzech osób cywilnych; zranionych zostało 27 osób. Oficjalna informacja przedstawiona w Sejmie mówiła o trzech bombach rzuconych z trzech miejsc, dwóch żołnierzach rozszarpanych wybuchem i 9 rannych. Z osób postronnym zginąć miał kilkunastoletni chłopiec, kilkanaście innych osób zostało rannych.

Jeszcze inne liczby przytoczono w rezolucji nauczycieli szkół z Krzepic i okolic: następstwem zamachu było zranienie 37 osób i zabicie 9; ofiary to żołnierze i ludność cywilna katolicka.

Krzepice, miasto z 3,5 tys mieszkańców, leżało nad granicą niemiecką. W maju i w czerwcu 1919 r w dalekim Wersalu ważyły się losy polskich zachodnich rubieży. Poważnie obawiano się, ze Niemcy odrzucą „dyktat wersalski” podejmując zbrojną walkę o ziemię śląskie i wielkopolskie. W miarę możliwości Naczelnik Państwa Józef Piłsudski zdecydował w wzmocnieniu nadgranicznych garnizonów, co nie było rzeczą prostą; zmagania wojenne toczyły się w walkach z bolszewikami  (Litwa, Białoruś), Ukraińcami, Czechami (konflikt o Cieszyn). W tej nerwowej atmosferze przez Krzepice przemieszczał się oddział z 27 pp dowodzony przez por. Bochniaka, transportujący na furmankach amunicję. Około godz, 9 wieczorem nastąpiła eksplozja. Zdaniem jednych: z balkonu   jednego z domów rzucono bombę. Zdaniem innych: konie ciągnące furmankę spłoszył przejeżdżający samochód, spadła z wozu skrzynka granatów... 

Nieszczęścia czasem chodzą parami. Dzień wcześniej, 27 maja, doszło do podobnych tragicznych wydarzeń w Częstochowie. Przed kamienicą nr 21 w Alejach, 27 maja, ok godz. 14.00 nieznany osobnik strzałem z rewolweru zranił w głowę żołnierza: Stanisława Dziadeckiego ordynansa 27 p.p. W/g świadków sprawcą był młody Żyd ubrany w marynarkę. Wezwana policja przeszukała pomieszczenia nie znajdując zamachowca. Tłum wyciągnął z mieszkania felczera Nasanowicza, oskarżając go o zbrodnię; pobitego felczera przed linczem uratowała policja. Nie na długo; tłum ponownie atakując wyrwał z rąk policyjnego patrolu Nasanowicza i zmasakrował. Podniecone dokonaną zbrodnią masy ludzkie ruszyły w kierunku żydowskiego Starego Miasta. Na Starym Rynku splądrowano 8 mieszkań żydowskich, bito napotkanych na ulicy Żydów. Przy okazji ciężko poraniono policjanta Mazurkiewicza i pobito kilku innych funkcjonariuszy próbujących powstrzymać szalejący tłum. Spokój przywróciła dopiero interwencja wojska. W efekcie zajść zabito na miejscu trzy osoby: wspomnianego felczera Nasanowicza, Chemje Gotlib, Muszka Brokmana. Zraniono ciężko 11 osób, w tym dwie zmarły wskutek poniesionych obrażeń. 14 osób lżej rannych trafiło do szpitala.

Tak jak w Częstochowie, tak i w Krzepicach, oburzony wypadkiem tłum oskarżył o zbrodnie miejscowych Żydów. Poseł i działacz syjonistyczny Rosenblatt relacjonował: wojsko z tłumem ulicznym rzuciło się na Żydów: kilkudziesięciu ciężko poraniono, rozgrabiono sklepy, grabiono też i kupców, którzy jechali na furmankach na tym trakcie, gdyż prowadzi tam trakt z Wielunia do Herbów Polskich; zabierano im towary,kilkudziesięciu ciężko pobito i wtrącono potem do więzienia. Do uwięzionych należał rabin miejscowy, którego prawdopodobnie o rzucanie granatów i bomb posądzać nie można i dozór gminy żydowskiej.

Czasy były wojenne, napady rabunkowe zdarzały się niemal codziennie. Po powiecie częstochowskim włóczyły się różnego rodzaju bandy zdemoralizowanych wojną ludzi. Administracja nowego państwa zaczynała się dopiero formować, przy wszechobecnej nędzy nie  trudno było wywołać gwałtowne zamieszki. Do pogromów ludności żydowskiej  dochodziło w różnych miejscach: w Pińsku, Lwowie, Krakowie, Kielcach... Złą sławą cieszyli się ochotnicy z Błękitnej Armii Hallera, a ta armia stacjonowała wówczas w Częstochowie; mówiono, że ulubioną ich zabawą jest podpalanie bród starozakonnym...Prześladowania ludności żydowskiej na terenach Polski stały się przedmiotem  obrad dyplomatów przygotowujących Traktat Wersalski. Traktat narzucił Polsce specjalną konwencję chroniąca  prawa mniejszości; przyjęto ją z oburzeniem jako fakt ograniczania odzyskanej suwerenności.

Incydent krzepicki i wcześniejszy częstochowski  wpisywał się w ową międzynarodową aurę pogłosek o polskim antysemityzmie. Nic dziwnego, ze kilka dni po pogromach przybyła do naszego miasta delegacja przedstawicielstwa poselstw alianckich. W składzie delegacji był sekretarz amerykańskiego poselstwa Fryderyk Dolbeare, sekretarz misji angielskiej Gerald Bevan oraz sekretarz poselstwa francuskiego Charles Duchesne. Delegacja przybyła rankiem, w niedzielę 31 maja 1919 r. Na dworcu przywitał ją komisarz rządu J. Chrząstowski oraz komendant policji Prażmowski. Delegaci odwiedzi w szpitalu rannych w czasie pogromu, złożyli wizytę w klasztorze jasnogórskim, a następnie po południu w salach hotelu „Polonia” odbyli spotkanie z przedstawicielami społeczności żydowskiej.  Opinia delegacji pozostała tajemnica służbową, była jedną z wielu na bazie, których powstał słynny raport Henry Morgentaua Seniora, o polskim antysemityzmie.

Sprawa krzepicka stała się także przedmiotem dyskusji w Sejmie. Wniosek w sprawie przeprowadzenia parlamentarnej kontroli złożył częstochowski poseł z chadecji ks. Zygmunt Sędzimir ( znany krzewiciel spółdzielczości w Kamienicy Polskiej i Częstochowie). W imieniu zespołu parlamentarnego wyniki dochodzenia przedstawił na sesji 1 lipca 1919 poseł Jan Łaguta z Zagłębia Dąbrowskiego.

Z  relacji przedstawionej przez Łagutę wynika przytoczona wyżej informacja o śmierci w wyniku wybuchy trzech bomb: 1 żołnierza i zranieniu  9 oraz śmierci jednego chłopca i zranieniu kilkunastu cywilów. Zdaniem posła Łaguty „dzięki przytomności umysłu porucznika Bochniaka nie doszło do strasznej rzezi”. Śledztwo wykazało, że „w domu żydowskim, z którego rzucono bombę, znaleziono na parapecie okna knot wybuchowy (...) Żyd starzec aresztowany w tym domu zeznał, że Żydzi o planowanym zamachu wiedzieli, wiedzieli również, że podobna prowokacja ma być urządzona w Częstochowie, Kielcach i innych miastach(...) Ministerstwo Spraw Wojskowych ustaliło, ze według dotychczasowych danych wszystko przemawia, ze winnym był Chaim Zelcer”.

Gwoli ścisłości: pogrom w Kielcach miał miejsce 11 listopada 1918 r, zamieszki wybuchły, gdy w Teatrze Polskim miejscowi Żydzi debatowali nad możliwością uzyskania w nowej Polsce autonomii.  Trudno też mówić o identycznych przyczynach ( prowokacji) także w innych miastach. Pogrom lwowski – 21-23 listopada 1918 r – był pokłosiem trwającej w mieście wojny polsko-ukraińskiej. Pogrom w Kaliszu 13 marca 1919 r  sprowokowała demonstracja żydowskich komunistów. Pogromy dotyczyły nie tylko ludności żydowskiej. Kilkadziesiąt osób zginęło podczas zamieszek, rewolt i strajków w listopadzie 1918 w Dąbrowie Górniczej i Sosnowcu, gdy miejscowa Rada Robotnicza ( komuniści) próbowała zdobyć władzę.

Wróćmy jednak do Sejmu, gdzie odpowiedzią na relację Jana Łaguty stała się półgodzinna mowa posła Rosenblatta. Jerzy Rosenblatt ( 1872-1939 ?), był znanym łódzkim lekarzem i działaczem społecznym ( organizator żydowskiego Towarzystwa Dobroczynności i Towarzystwa Muzycznego „Hazomir”), po wojnie stał się jednym z przywódców nurtu syjonistycznego. Łaguta przedstawił sprawę tak, jak mu naświetliły władze wojskowe. Rosenblatt odwoływał się do własnych ustaleń.  A z nich, opartych na zeznaniach miejscowych świadków, wynikało, że tragedia w Krzepicach była wynikiem nieszczęśliwego wypadku „Gdy się wiezie materiał wybuchowy i gdy następuje wybuch, zdaje się, jest tylko jedno logiczne przypuszczenie, że wybuch nastąpił z tego materiału wybuchowego. W innych warunkach nikomu na myśl by nie przyszło szukać tu złej woli, każdyby szukał nieostrożności, która rzeczywiście podług świadków żydowskich i chrześcijańskich byłaby przypuszczeniem słusznym (...) Udałem się do komisarza powiatowego Chrząstkowskiego i zapytałem co się działo w Krzepicach. Odpowiedział,że naczelnik policji doniósł mu ustnie, iż Żydzi z balkonu rzucili bombę na wojsko (....) Udałem się do p. gen Skierskiego, naczelnika 7 dywizji, który powtórzył tę samą wersję, że Żydzi rzucili bombę z balkonu, a dowodem tego miał być znaleziony na balkonie kawał lontu (...) Udałem się do pułkownika Bokszczanina, który oświadczył, że w tej chwili otrzymał raport żandarmerii, stwierdzający,ze żadnego zamachu nie było, a tylko nieszczęśliwy wypadek (...) / gen. Skierski/ na moja prośbę odpowiedział, że uwolni kilkudziesięciu aresztowanych (...) pierwotna wiadomość o rzuceniu bomb była spowodowana zeznaniem żandarma, ale on /Skierski/ nie przypisuje żadnego znaczenia temu zeznaniu, gdyż żandarm ów jest człowiekiem nieinteligentnym..(....)

„. Zdaniem Rosenballatta, taki raport żandarmerii, oraz  trwające i nie przynoszące  potwierdzenia wersji o zamachu, śledztwo sędziego śledczego, powoduje, że komisja parlamentarna nie powinna dezinformować opinii publicznej. Podkreślił, że „Krzepice to tylko jeden epizod, to tylko jedno ogniwo w tym łańcuchu zdarzeń, które niestety od wielu miesięcy dzieją się na ziemiach  naszych (...) I zawsze jest to samo tło: mówi się, że Żydzi są obecnie szpiegami na rzecz Niemców, że urządzają te wszystkie zamachy przeciwko wojsku polskiemu i że mają swój interes w tym, żeby działać na szkodę Państwa Polskiego. Zupełnie tak samo, jak podczas okupacji niemieckiej, Żydzi jakoby mieli swój interes w tym, ażeby współpracować z Rosjanami (...) Teraz znowu ten sam motyw jest wysuwany, tylko z tą różnicą, że na wschodzie jesteśmy szpiegami bolszewików rosyjskich, a na zachodzie jesteśmy szpiegami Niemców i Spartakusowców (...) Obecnie sędzia śledczy, jak podobno podaje władza wojskowa, stwierdził, że bomby rzucił Zelcer, Żyd. Ale Panowie nie wiecie, ze ten Żyd ma 70 lat. Jak się Panom zdaje czy 70-letni starzec rzuca bomby na przechodzące wojsko? (...) Mówi się do narodu: nie róbcie żadnych wykroczeń przeciwko Żydom, bo to szkodzi interesom państwa polskiego. A więc, gdyby to nie szkodziło interesom państwa polskiego, to wtedy należy robić pogromy? Ja się pytam, czy można w taki sposób stawiać kwestię: nie popełniając zabójstw i kradzieży, bo to szkodzi – ale gdyby nie szkodziło? Interes państwa musi być identyczny z interesem sprawiedliwości, z interesem prawa. Jeżeli interes państwa staje w kolizji z interesem prawa i sprawiedliwości, to wtedy interes państwa musi ustąpić na plan drugi”.

Trudno na podstawie wystąpień sejmowych ustalić przebieg zdarzeń w Krzepicach i jednoznacznie określić przyczyny  tragedii. Ale mowę Rosenblatta warto zapamiętać: w żadnej epoce, w żadnym systemie, wczoraj, dziś czy jutro, interes państwa nie może stać nad prawem i sprawiedliwością.

dla cz.info.pl Jarosław Kapsa

Na zdjęciu Jerzy Rosenblatt na tle kościoła w Krzepicach.