Historie Jarosława Kapsy. Opowieść 46

W OBRONIE SŁUŻĄCYCH - Kuchta, garkotłuk, marysia – tego typu lekceważące określenia wyznaczały społeczną pozycję domowej służby.

W okresie przedwojennym, gdy brak było tak podstawowych urządzeń gospodarstwa domowego jak pralka, odkurzacz, kuchnia elektryczna, bez służby trudno się było obejść. W 1921 w Polsce zatrudnionych w miastach i na wsi było 600 tys służących i parobków,. W Częstochowie według spisu statystycznego z 1931 r  pracowało w tym charakterze 3,6 tys, w tym 3017 osób mieszkało u pracodawców.

W grudniu 1921 r w Sejmie odbyła się ciekawa debata – trzecie czytanie rządowego projektu ustawy o służbie domowej. Z dyskusji możemy nie tylko poznać warunki pracy służących, ale także  mentalność osób z ich pracy korzystających. Projekt ustawy wpisywał się w szerszy zakres ustawodawstwa prawa pracy, będący swoistą odpowiedzią na groźby skomunizowania Polski za przykładem Rosji. Przedstawiający efekt prac sejmowej komisji nad rządowym projektem poseł ks Zygmunt Kaczyński (współzałożyciel chadecji) podkreślał, że Sejm zdecydował się uregulować prawa pracy robotników, więc podobne prawa należą się pracownikom służby domowej.

„Sprawa służby domowej jest jedną z kwestii społecznych i stanowi u nas część kwestii kobiecej (...) jest to zastęp ludzi olbrzymi, tak, że słusznie należy się, aby mu dano te prawa społeczne, które przysługują pracownik innych kategorii”. Ksiądz poseł zwracał uwagę na upośledzenie służby domowej w prawie odziedziczonym po carskim zaborcy, który przewidywał nawet karę chłosty lub więzienia za niesumienną służbę. W prawie austriackim (ustawa z 1867 r.) i pruskim chronione były minimalne prawa zawodowe służby; chłosta dozwolona w zaborze rosyjskim świadczyła jednak, że w początkach XX w istniało na polskich ziemiach zalegalizowane niewolnictwo. Nie była to jedyna szykana: służące musiały być rejestrowane przez policje w sposób identyczny jak prostytutki. Upośledzeniem był także obowiązek posiadania książeczek służby. „W tej książeczce są zapisywane opinie służbodawców o służącej, w wielu wypadkach wpisywano świadectwa według widzimisię służbodawców” - mówił ks. Kaczyński. Jeżeli więc służąca chciała odejść od niesolidnych pracodawców, ci przez złośliwy wpis blokowali jej możliwość dalszego zatrudnienia. Nie był też ograniczony wiek podejmowania pracy, zatrudniano nawet 12 letnie dzieci, ani unormowany czas wypełniania obowiązków.

Projekt ustawy zawierał to,co można było określić jako minimum praw. Ustalono, że wiek minimalny uprawniający do zatrudnienia to 15 lat. Zamiast „książeczek służby” wprowadzono książki umów i obrachunków określające obowiązki obu stron. Ustalono zasady wymówienia pracy, przyjmując minimalny miesięczny okres wypowiedzenia. Art 13 zezwalał pracodawcy na zwolnienie bez okresu wymówienia tylko w ścisle określonych przypadkach: złe wykonywanie obowiązków, nieuczciwość, złe prowadzenie się. Wzajemnie służąca mogła odejść natychmiast „gdy służbodawca znęca się nad nią, kiedy niemoralnie postępuje wobec niej, prowadzi proceder ubliżający dobrym obyczajom, wreszcie jeśli dalsze wykonywanie pracy zagraża zdrowiu”.

Projekt ustawy nakładał nie tylko na służącą ale i na pracodawcę obowiązek bycia we wzajemnych stosunkach uprzejmym i uczynnym; pracodawca musiał gwarantować służącej wolny czas na wykonanie swoich obowiązków, w tym zawodowych i religijnych. Czas pracy służby nie mógł przekraczać 12 godzin na dobę, Zakazane i karane grzywna miało być nie wypłacanie pensji w terminie. Tu ks. Kaczyński wspominał o nagannym obyczaju przetrzymywania pensji służących czasem wiele miesięcy. „Służąca może przechowywać swoje pieniądze u pracodawców, ale dotyczy to tylko jej dobrej woli” - podkreślał. Ustawa nakładała na pracodawcę obowiązki w zakresie troski o zdrowie  służącej; w przypadku choroby trwającej do trzech tygodni koszt leczenia ponosił pracodawca. W przypadku utraty zdrowia w wyniku pracy służąca otrzymać powinna odszkodowanie. Zatrudniając młodocianych pracodawca zobowiązany był zapewnić im przynajmniej możliwość zdobycia elementarnego wykształcenia, miał także dbać o ich moralność i higienę.  Czas pracy młodocianych ograniczony był do 11 godzin na dobę. Ks. Kaczyński apelując o przyjęcie ustawy  podkreślał nie tylko jej znaczenie społeczne. Wskazywał, że prawa socjalne nadane w XIX w robotnikom niemieckim nie przeszkodziły w rozwoju przemysłu, podobnie u nas nadane robotnikom prawa mogą sprzyjać poprawie ich wydajności. W przypadku służby liczyć można, że chroniona prawem odpłaci większą pilnością swej pracy.

Projekt w imieniu klubu narodowego poparła poseł Zofia Balicka. „Dużo nazbierało się niesprawiedliwości dziejowej w stosunku do służby domowej” - mówiła - „brak tych praw uzależniały służbę domową i robiły z nich często niewolników”. Wypominała, że nawet dobrzy ludzie traktują służbę z okrucieństwem „U nas jest brak kultury od dołu do góry. Dlatego też widzimy ten stosunek do służby domowej tak pełen usterek na wszystkich szczeblach drabiny społecznej”. Stosunek do służby powinien być taki jak do domowników.  „Dom to nie ściany, ale atmosfera i cele współżycia, którego właśnie stanowi i którego służba domowa jest pozbawiona (....) Ustawa bardzo mało w tym życiu zmieni, jeżeli w naszym kraju nie podniesie się poziom kultury, jeżeli nie nauczymy się szanować samych siebie, a przez to podnosząc poczucie godności ludzkiej w nas samych, nie pozwolimy na krzywdę tych, którzy są od nas zależni i szanowani być muszą”. Poseł Zofia Moraczewska, występując w imieniu klubu PPS, wyraziła nadzieję, że projekt będzie jednomyślnie przyjęty, Wskazywała, że  zawiera od minimum praw, nieporównywalnie mniej, niż przy ochronie robotników. Służba ma czas pracy 12 godzin, robotnicy – 8.

Zdaniem poseł-socjalistki: w tym ograniczaniu czasu jest tyle wyjątków (nie dotyczy opieki nad chorymi i dziećmi), że może to być nadużywane. Ale istotne jest nawet to minimum, w tym bardzo ważna kwestia określenia minimalnego wieku zatrudnienia. „Wiadomo że dotychczas takie dzieci, które ledwie od ziemi odrosły, już były używane do ciężkiej pracy domowej”. Za postęp uznała zniesienie symbolu niewolnictwa – książeczek i rejestru policyjnego. Ważnym jest, jej zdaniem,  także wpisanie prawa do odpowiednich, suchych, widnych i oddzielnych dla płci pomieszczeń sypialnych, bo wcześniej służące często nie miały prawa do własnego łóżka.

Wydawać by się mogło, że ustawa gwarantująca minimum praw ludzkich dla pracowników domowych, powinna być przyjęta bez głosu sprzeciwu. „Ludzki” głos kobiet posłanek został jednak przygłuszony męskim basem ludowców. Poseł Ignacy Góralski (gospodarz z Kuczborga pod Mława, poseł ZSLN) zauważył, że ustawa zawiera takie „niedorzeczności, jak np. w art 4, że małoletnie żona może iść na służbę bez zgody męża”. Poseł zadrwił też z określenia prace zagrażające zdrowiu: „mycie okien jest też zagrażające życiu, gdyż można spaść, krajanie chleba jest tez zagrażające zdrowiu, bo można się skaleczyć (...) A teraz znowu ażeby służący i służąca do żadnych dźwigań nie byli używani. Wiec widy nie przyniesie,  trochę drzewa nie przyniesie”.

Ostro na owe słowa zareagował w replice poseł Tadeusz Gdula (malarz, nauczyciel z rzeszowskiego Strzyżowa): „Jeżeli stać Was by rozrzucać bogactwa niechęci i twardych zarzutów (...) to niech się społeczeństwo przyjrzy temu (...) czy Panowie wiecie, że służącą w tzw porządnym domu pracuje nieraz 320 godzin na dobę i o tem się nie mówi (P. Smoła /poseł PSL „Wyzwolenia” znany radykał/ : może 30 godzin). P. Kolego Smoła, niech się Pan nie rozgrzewa, bo się Pan rozleje. Pamiętam jeszcze z lat dziecinnych, kiedy miasta nie były skanalizowane, jak służące musiały nocami wyczekiwać, by łapać wodę deszczową, aby potem wczesnym rankiem wstawać do pranie (...) Panowie inaczej przystępowali do reformy rolnej. Wtedy Panowie mówiliście, ze Ojczyzna tego wymaga, a teraz (...) przychodzicie tutaj z szyderstwem (...) Wy chcecie w dalszym ciągu, żeby służba była bez opieki, żeby każdy, jak dawniej dowolnie ją terroryzował, i żeby służbodawca postawił na swoim, tak jak chce”. Wsparł go poseł Józef Pietrzyk (działacz Zarzewia, poseł NZR z Zagłębia Dąbrowskiego): „każdy przyzwyczaił się lekceważyć służące i nawet nie zastanawiał się nad tym, ile większa część służby domowej przechodzi cierpień i udręczeń ( ...) Boście się przyzwyczaili  obecnie do pewnego wyzysku parobków i tych dziewcząt, które u siebie macie(...) a więc chcecie ażeby ten sam wyzysk i w miastach nadal trwał”.

Mimo mocnych argumentów projekt ustawy spadł z posiedzenia Sejmu. Dole służacych nadal regulowała tylko kultura osobista służbodawców.

dla cz.info.pl Jarosław Kapsa

*Na zdjęciu głównym ksiądz Zygmunt Kaczyński