Terroryzm, który rozkwitł na ziemiach polskich pod zaborem rosyjskim pod wpływem przykładu rosyjskiej Narodnej Woli, swoje apogeum osiągnął po 1905 r. Nie miał on jednak jedynie szlachetnego oblicza Józefa Piłsudskiego czy Walerego Sławka; były także morderstwa popełniane bez sądu na osobach podejrzewanych o zdradę, były rabunki usprawiedliwiane chęcią zdobycia środków na walkę, były czyny bardziej godzące w polską społeczność niż w rosyjskiego zaborcę.
Była w końcu przekraczana owa cienka granica: napad na sklep monopolowy by zdobyć środki dla organizacji mógł być jeszcze usprawiedliwiony; ten sam napad by podzielić się łupem stawał się zwykłą formą bandytyzmu.
Nie było tygodnia, w okresie 1905-1910 roku, by „Goniec Częstochowski” nie przynosił informacji o kolejnym morderstwie popełnionym na ulicy naszego miasta. 24 marca 1909 r zamordowano 43- -letniego dyrektora „Częstochowianki” Karola Schmalbrucha.[1] Sprawcy dopadli go o 9 rano, gdy idąc wzdłuż torów kolejowych ( obecną ulicą Rejtana), dochodził do bram fabryki. Pierwszy strzał w skroń był już śmiertelny, mimo to zabójcy dla pewności jeszcze dwukrotnie strzelili do zwłok. Mieszkający w domach fabrycznych (obecnie osiedle domów na Borelowskiego) dyrektor osierocił żonę i dwoje małych dzieci. Przyczyna zabójstwa nie była znana: odpowiadając od 9 lat za dział handlowy fabryki Schmalbruch nie był skonfliktowany z robotnikami, w/g „Gońca...” nie otrzymywał wcześnie żadnych listów z pogróżkami....
Takie były czasy. O innym incydencie czytamy w „Gońcu...” z 24 maja 1908 r.: „Wczoraj o godzinie 10 m 25 wieczorem w Alei II rozległ się huk wystrzałów brauningowych (...) Na ziemi przy pierwszej ławce od mostu spoczywały dwa ciała zbroczone krwią. Według relacji świadków naocznych zajście przedstawiało się następująco. Do dwóch młodzieńców w wieku lat 20 paru podeszło od strony mostu dwóch ludzi w bluzach roboczych. Nieznajomi, którzy czynili wrażenie spokojnych przechodniów, przystanęli na chwilę przed ławką: dobyli brauningów i poczęli strzelać do siedzących dopóki nie wystrzelali nabojów"[2]
W książce J. Sętowskiego[3] zamach ten był opisany jako egzekucja dokonana przez OB PPS-FR na dwóch współpracownikach policji: Lubczyńskim i Pawlaku. W tym samym 1908 r bojowcy PPS dokonali także egzekucji na podejrzewanej o współpracę Annie Włodarskiej i Leonie Wąsali ( 24 stycznia). 5 lipca 1908 r pomyłkowo zamiast naczelnika policji Tatarowa, bojowcy zastrzelili studenta Henryka Elwerowskiego. W 1909 r zgładzono dwóch współpracowników policji: Pawłowskiego i Wywiała, zabito wachmistrza żandarmerii o nieznanym nazwisku, pomocnika komisarza policji Arbuzowa, stójkowego Mokryńskiego i strażnika ziemskiego o nieznanym nazwisku. Dokonano także trzech napadów na urzędy gmin: w Rędzinach, Wrzosowej i Hucie Starej. Wymienione przez Sętowskiego akcje OB PPP FR były tylko ułamkiem szeregu innych morderstw i napadów w zdemoralizowanej wojną społeczności.
Szereg zabójstw dotyczyło osób podejrzewanych o współpracę. Faktycznie skala inwigilacji bojówek PPS była przerażająca. Sętowski na podstawie źródeł identyfikuje 77 współpracowników żandarmerii przy liczbie 314 działających na naszym terenie rewolucjonistów. Nie ma tu jednak pewności, czy wszystkie podejrzenia były prawdziwe. Gross ujawnień nastąpił w okresie I wojny światowej w czasie rewolucji , gdy gazety rosyjskie publikowały przejęte od Ochrony listy agentów. W taki sposób ujawniono szczególnie groźnego agenta żandarmerii jakim był Wincenty Pacud [2], który spowodował aresztowanie 50 ludzi. Pacud od października 1908 r pracował dla łódzkiej Ochrany pobierając wynagrodzenie 60 rubli miesięcznie. Od 1910 r mieszkał w Częstochowie, gdzie w domku przy ul. Barbary 15 otworzył fabrykę mydła. „Goniec...” pisze o nim: „grał rolę człowieka uczciwego, w niedzielę chodził zwykle na nabożeństwo na Jasną Górę i nikt nie domyślał się, że jest tak marnym człowiekiem, choć sympatią się nie cieszył ( ...) o tem, że był z natury człowiekiem złym świadczy fakt, że rodzonej matce nie pozwalał do siebie mówić po imieniu tylko „proszę pana”[4].
Pacud skończył w polskim więzieniu. Inna była historia najbardziej niebezpiecznego z prowokatorów, sprawcę denuncjacji 280 osób, Sukiennika: jego zgubił przerost ambicji. Antoni Sukiennik ( 1886-1925), kelner w restauracji w Blachowni, od 1905 r pomagał PPS w przemycie broni i literatury. W 1906 r miesiąc spędził w areszcie, a po tym doświadczeniu jako sprawdzony towarzysz uczestniczył w akcjach zbrojnych. Jesienią 1907 r podczas napadu na urzędników akcyzy na Rakowie przyczynił się do śmierci dwóch postronnych osób. Wtedy jeszcze PPS kierowała się pewną etyką, wymagała chronienia niewinnych ludzi. Dlatego Sukiennika zawieszono w prawach członka organizacji. Nie na długo – brakowało widać ludzi gotowych mordować na rozkaz.
Wysłano eks-kelnera do Galicji, gdzie ukończył szkołę bojowców, po powrocie został instruktorem i kierownikiem trzech piątek bojowych. Ambicje miał większe, na spotkaniach atakował kierownictwo PPS, chciał rozliczyć Piłsudskiego z środków zdobytych pod Bezdanami; równolegle tworzył własne struktury. Przejściowo współpracował z Rewolucjonistami Mścicielami, potem tworzył Powszechną Robotniczą Organizację Robotniczą. Kierownictwo PPS pod groźbą kary śmierci zakazało mu kontynuować rozbijacką działalność, prawdopodobnie w obawie przed „swoimi”Sukiennik nawiązał współpracę z Ochraną. To zdecydowało o decyzji władz PPS – wyroku śmierci. Jesienią 1910 r bojowcy OB PPS rozpoczęli polowanie na swojego byłego instruktora. Ten ukrywał się na Zagłębiu, osaczony wyjechał do podczęstochowskiego Mirowa, gdzie 12 grudnia oddał się w ręce policji.
Jego zeznania były dla Ochrony wyjątkowo cenne; zdemaskował 280 osób z organizacji częstochowskiej i zagłębiowskiej, doprowadzając do aresztowania 82 ludzi. Praktycznie oznaczało to rozbicie całych struktur PPS. Sukiennik, mimo współpracy, został także osądzony i skazany – 17.05.1914 r – przez carski sąd na 12 lat katorgi. Zwolniono go już październiku 1915 r. Zdemaskowany jako agent Ochrany został ponownie aresztowany, tym razem przez bolszewików w 1922, a w 1925 osądzony i rozstrzelany.
Trudno żałować tego mordercę i donosiciela. Jednak, gdyby nie nadmiar ambicji i chęć odgrywania większej roli w partii, być może Sukiennik, tak jak wielu innych zabójców z PPS trafiłby do panteonu naszych bohaterów narodowych.
dla cz.info.pl Jarosław Kapsa
Przypisy
[1] Goniec Częstochowski nr 34 z 25 03 1909 r s 3
[2] Goniec Częstochowski nr 142 z 24 05 1908 r
[3] J. Sętowski „Czyn zbrojny organizacji bojowych PPS w częstochowskim 1904-1910”
[4] Goniec Częstochowski nr 240 z 20.10.1917 r s 3.
Na zdjęciu Walery Sławek